wtorek, 3 maja 2016

*10*




***
**
*

   Z racji tego, że jest od domu kilkaset kilometrów, raporty musiał wysyłać za pomocą maili. Z tej przyczyny siedział w swoim małym gabinecie przed laptopem, i pisał sprawozdanie z postępów swojej misji. Gdy wysłał wiadomość, usłyszał pukanie. Nim wstał, usunął z dysku jak i z skrzynki elektronicznej wszelkie dowody tajnej organizacji. Zamknął laptopa, zgasił lampkę, i podszedł do drzwi. Za nimi stała kobieta ubrana w czarno biały fartuszek.

- Ma pan gościa, panie Sawyer – poinformowała pracodawcę. Iwao, oczywiście spodziewał się chłopaka. Wychodząc z gabinetu zgasił światło – Czeka w salonie – dodała podążając za mężczyzną.
Ze względu na późną godzinę miał na sobie spodnie khaki, które wisiały luźno na biodrach, a brak koszulki odsłaniał wszystkie mięśnie, jakie, na co dzień ukrywał pod ubraniem.
- Czyżby wrócił ci rozum, Woo?- zapytał schodząc ze schodów, nie komentując odwiedzin o tej porze. Chłopak powinien spać od dwóch godzin, a nie szlajać się po nocach.
Kiedy mężczyzna stanął przed nastolatkiem. Jego oszałamiający zapach odurzył go niczym szampan. Yoshi musiał podeprzeć się o umięśnioną klatkę nauczyciela, bo zakręciło mu się w głowie. Nie świadomie zrobił krok do przodu, by czuć go jeszcze mocniej.
- Obawiam się, że w tej chwili jest to niemożliwe – odpowiedział pożądliwym głosem. To nie jego wina, że jego nastoletnie hormony szaleją na widok TAKIEGO mężczyzny!
- Czy ty ze mną flirtujesz, Woo?- zakpił, a na jego ustach pojawił się lubieżny uśmieszek.
- A jeśli tak. To jak mi idzie?- nie odważył się spojrzeć w oczy nauczycielowi. Paliła go cała twarz. Ze wstydu jak i z podniecenia. Wystarczyła tylko naga klatka piersiowa, aby jego penis stwardniał do maksimum.
- Zależy, co chcesz osiągnąć – nie mógł się oprzeć, przed uniesieniem mu głowy, by zobaczyć piękny rozogniony rumieniec.
- Byś mnie pragnął, Jackson – ujawnił swoją najskrytszą tajemnicę.
Iwao złowieszczo zmarszczył brwi słysząc imię. Chłopak myśli o kimś innym, a przychodzi do niego? Dopiero, gdy zobaczył niepokój w jego oczach, zdał sobie sprawę, że mówi o nim. Zapomniał o swoim fałszywym imieniu.
- I co wtedy zrobisz, hmm?- zsunął mu kurtkę z ramion, i pochylił się do jego ucha. Tym samym odwrócił uwagę od swojego błędu – Co jeśli zapragnę cię tak bardzo, że nie będę potrafił powstrzymać swoich żądzy?- wsunął dłonie pod jego bluzkę, czując pod każdym opuszkiem palców drżenie mięśni.
- Dam ci wszystko, czego pragniesz – podniósł ręce, gdy mężczyzna chciał ściągnąć mu ubranie. Nie oponował przed oddaniem się mężczyźnie. Śnił o tym po nocach, a wiedza, że on również tego chce, przepełniała jego serce szczęściem. Bo nie ma nic wspanialszego niż pójście do łóżka z kimś, kogo darzy się miłością.
Uległość w głosie nastolatka wywołała chaos w jego głowie. Odwrócił go tyłem do siebie, i pchnął na sofę. Yoshi poleciał na jej oparcie, wypinając się do mężczyzny. Iwao klęknął za nim, obejmując go zaborczo. Przyłożył usta do ucha, po mimo, że głos był pełen pożądania to przebijała się nutka groźby.
- Pieprzył cię już ktoś?- odpiął mu guzik i rozporek . Dobrze, że uczony był od dziecka samokontroli, bo inaczej dłonie trzęsłyby mu się z podekscytowania.
- Nie – odpowiedział, ukrywając swój zawód. Więc mężczyzna odbierał to, jako pieprzenie? Głupi myślał, że ON coś do niego czuł. COŚ – chodziło o szczególne uczucie niż tylko pociąg seksualny. Spod jego powieki wydostała się samotna łza. Zacisnął zęby, by nie zmienić decyzji. Nie teraz, gdy po takim czasie osiągnął swój cel.
- A ty kogoś pieprzyłeś?- dopytał, zsuwając mu spodnie do kolan. Pragnął czuć nastolatka całym sobą, a to wykluczało prezerwatywę, dlatego wolał się upewnić czy nie załapał niczego od ostatnich badań.
- Nie – odparł pustym głosem, na który zareagował Iwao.
- Kochanie?- zagrał na uczuciach chłopaka, dokładnie domyślając się, co sprawiło jego wycofanie się. Czytał z niego jak z otwartej książki.
Yoshi błyskawicznie odwrócił głowę. Iwao nie pozwalając mu się odezwać, wpił się chłopakowi w usta. Nie był w stanie kłamać mu prosto w oczy, gdy ufnie wlepiał w niego wzrok. Całował go tak jak ostatnio. Mocno i głęboko, a chłopak tonął w jego objęciach. Nie przerywając pocałunku, rozpiął swoje spodnie, i opuścił je razem z bokserkami po niżej pośladków. Otarł się sztywnym penisem o plecy chłopaka, który pisnął wystraszony na myśl, że za chwilę coś tak dużego znajdzie się w nim. Iwao splunął na palce, choć było to nie higieniczne, nie chciał sprawić mu większego bólu, nie używając żadnego poślizgu. Wsunął mu delikatnie dwa palce, łapiąc go za biodra, bo próbował uciec – Rozluźnij się – polecił, poruszając palcami w dziurce, by ją troszku rozciągnąć. 
Yoshi oparł czoło na przedramionach, i zaczął oddychać uspokajająco przez usta.
- Łatwo ci mówić – jęknął zażenowany swoim położeniem – To nie ty masz palce w tyłku.
- W kurewsko ciasnym tyłku…- wyciągnął palce, spluwając na drugą dłoń. Rozprowadził ślinę na penisie, po czym wsunął go miedzy okrągłe półkule – który będę zaraz posuwał – dokończył wchodząc samą główką.
- Będzie bolało, prawda?- zapytał, mimo nieprzyjemnego rozciągania.
- Czy wyglądam ci na osobę, która pozwala wkładać sobie chuja w dupę?- wiedział, że odezwał się bezlitośnie, ale nie umiał powściągnąć swojej sadystycznej osobowości. Zwłaszcza, gdy wszedł w chłopaka po same jądra, więc w tej chwili wolał powstrzymać się od zrobienia mu krzywdy, i zerżnięcia jak zwykłą dziwkę. Nie pozwalając mu się więcej odezwać, okrył mu usta dłonią. Wysunął się z ciasnego tunelu chłopka, i wszedł z większą siłą, wyciągając z niego głuche stęknięcie. Nastolatek pisnął, i pewnie gdyby miał odsłonięte usta, to krzyknąłby z bólu, ale Iwao nie potrafił się powstrzymać przed kolejnymi ostrymi pchnięciami. Szamotanie się, i jęki pełne cierpienia oraz łzy, które zmoczyły rozgrzane policzki i jego dłoń rozbudziły jego bestialską stronę.
Yoshi w myślach darł się wniebogłosy. Mężczyzna nie myślał o niczym innym jak o swoim spełnieniu. Przeklinał swoją głupotę, bo obwiniał tylko siebie. Sam przyszedł do niego w środku nocy, i wystawił się jak ostatnia suka. Tylko chciał, aby było przyjemnie im obojga, a nie tylko jednemu. Zacisnął powieki, gdy mężczyzna wyciągnął penisa po samą główkę, wchodząc z większą energią, okrywając go całym ciałem. Za sobą czuł urwane oddechy, i szybkie bicie serca. Iwao zakręcił biodrami, wysunął się, i wsunął się delikatniej. Yoshi odrzucił głowę do tyłu, czując rozchodzący się dreszcz po całym ciele. Ból znikł tak szybko jak pojawiła się rozkosz. Ugryzł palec mężczyzny, by móc swobodniej oddychać, i stękać głośniej.
Iwao, aż zaprzestał poruszać biodrami, słysząc jęk chłopaka. Miał wrażenie, że zatrzymał się nie tylko czas, ale i ziemia. Wznowił swoje ruchy, które nie były już tak mocne i silne. Z każdym pchnięciem wyciągał z chłopaka jęki pełne błogości, które trafiały wprost do jego serca. Bez zastanowienia się sięgnął do ciepłego i pulsującego penisa nastolatka, i zaczął go pieścić. Wystarczyło kilka obciągnięć, by wytrysnął mu w rękę, i na oparcie sofy. Obiema dłoniami złapał jego biodra, i przyśpieszył, gdy poczuł jak chłopak się na nim zaciska. Jakby nie chciał go z siebie wypuścić. Wsunął nos w mokre włosy chłopaka. Pachniały naturalnym zapachem, który działał na niego jak najlepszy afrodyzjak. Wystrzelił w chłopaka, zaciskając mocno dłonie. Podejrzewał, że uścisk zostawi na jego ciele kolejne siniaki.
Iwao po raz pierwszy odniósł wrażenie, że jest w odpowiednim miejscu.

OooO

   Niechętnie rozchylił powieki, sięgając po telefon, by wyłączyć budzik. Z drugiej strony pokoju usłyszał pomruk dezaprobaty. Przez chwilę zazdrościł Isamu, że może sobie jeszcze pospać. Odrzucił nakrycie, i bardzo niechętnie opuścił ciepłe łóżko. Z kuchni usłyszał krzątanie się rodziców, którzy szykowali się do pracy. Starając się nie hałasować, schował pościel do łóżka, i cicho wyszedł z pokoju po drodze zabierając bokserki i skarpetki. Zamierzał zmyć z siebie sen nim przyjdzie mu walczyć z rodzeństwem.
- Nie wiem, za co ten człowiek się tak na mnie uwziął, Mana – usłyszał charczący głos ojca – Zdegradował mnie ze stanowiska kierownika produkcji na lidera – poskarżył się żonie. Pan Woo od lat pracuje w fabryce, w której montowali samochody. Do jakiegoś czasu był tam kierownikiem, lecz z jakiegoś nieznanego mu powodu został pozbawiony tego stanowiska. Wiele razy próbował dowiedzieć się przyczyny od dyrektora, jednakże ten za każdym razem wymigiwał się ważnymi spotkaniami.  Co prawda jego wynagrodzenie nie zmieniło się, aż, tak bardzo, aczkolwiek miał więcej pracy. Zamiast siedzieć w biurze, i słuchać wyjaśnień podwładnych z niewyrobionych dziennych norm, sam musiał się tłumaczyć, i pilnować pracowników, by ją wyrobili. 
Yoshi nie chciał usłyszeć dalszej rozmowy, dlatego czmychnął do łazienki. Tam wziął szybki prysznic, uczesał włosy, i ubrał bieliznę. Odwiesił ręcznik na wieszaczek, by wysechł do wieczora. Gdy wyszedł z łazienki, w mieszkaniu panowała cisza. Wszedł do kuchni, krzywiąc się zniesmaczony, widząc bałagan, jaki zostawili rodzice. Wieczorami sprzątał, aby rano znów pozostawili po sobie bałagan. Najpierw sprzątnął ze stołu rozlaną kawę, i puste kubki, wkładając je do zlewu. Starł z blatu popiół z papierosów. Pokręcił na to głową, bo domyślał się jak musiały się im trząść ręce skoro nie potrafili strzepnąć do popielniczki. Następnie wyciągnął z lodówki produkty, aby zrobić kanapki do szkoły. Nie musiałby ich robić, gdyby mogli pozwolić sobie na śniadanie w szkole, ale nie mogli. Z suszarki na naczynia ściągnął pojemniki na chleb. Do różowego z księżniczką włożył kanapkę z masłem orzechowym, i poćwiartowane jabłuszko.  Do niebieskiego z „Iron Manem”  umieścił dwie kanapki z serem żółtym i dżemem. Do ostatniego, fioletowego, bez żadnych kolorowych naklejek wsadził jedną kromkę z szynką i pokrojonym w plastry pomidorem oraz zielonym ogórkiem. Na koniec do papierowego woreczka wrzucił dwie bagietki z różnymi dodatkami. Ze szafki wyciągnął po soku w kartoniku dla najmłodszych, i butelkę wody dla najstarszego z rodzeństwa. Dopiero wtedy zabrał się za szykowanie śniadania. Pięciolatce ugotował kaszkę mannę z syropem malinowym, na którą, może, skusi się chłopiec. A jeśli nie, to zje płatki z mlekiem tak jak Isamu. Dla starszej siostry posmarował dwie kromeczki masłem czekoladowym. Odetchnął głośno, patrząc na zegarek. Szósta, czas budzić domowników. Zaczął od brata, z którym dzielił pokój.
- Wstawaj – potrząsnął go kilka razy w ramię – No już!- zanim opuścił sypialnie, zdzielił go jeszcze po głowie. Powinien już do tego przywyknąć, bo robił to dzień w dzień, a jednak było coraz gorzej. Isamu dorastał, i sprawiał większe problemy niż za dziecka. Chodził późno spać, przez co miał problemy z obudzeniem go. Później poszedł do najmłodszych. Z nimi nie musiał walczyć.
- Budzimy się moi kochani – przywitał ich, zapalając światło. To wystarczyło, aby cała trójka otworzyła zaspane oczy.
Najmłodsza usiadła na łóżku, trąc piąstkami oczka.
- Ceść – przywitała się Hitomi, wstając ze swojego rozkładanego fotela. Na nóżki nasunęła kapcie z główką pandy. Yoshi w tym czasie z szafy wyciągnął dla niej bieliznę oraz koszulkę, i jej podał. Odebrała je z uśmiechem na ustach, po czym pobiegła do łazienki.
Ken zeskoczył z górnego łóżka, zamiast zejść po drabinkach.
- Złamiesz kiedyś nogę, zobaczysz – zwrócił mu uwagę, podchodząc do komody, w której były jego ubrania. Z jednej wyciągnął koszulkę, z drugiej spodnie i bluzkę z postacią „Spider mena”, a z ostatniej bieliznę. Między czasie rzucił kilka razy okiem na poczynania dziesięciolatki. Ta wstała bez słowa, i pościeliła swoje łóżko. Jako jedyna pomagała na tyle ile mogła.
- Nie-e!- odpowiedział przeciągając słowo. On i Isamu byli tak do siebie podobni. Nie wyparliby się siebie. Na szczęście młodszy pyskował w żartach, a starszy dogryzał mu na każdym kroku.
Uśmiechnął się ciepło do chłopca, głaszcząc go po głowie. Lubił widzieć ich radosne buźki.
- Twoja kolej – pogonił brata, gdy do pokoju wbiegła pięciolatka.
- Tomoko – zwrócił się do dziesięciolatki, składającej fotel.
- Tak?- odpowiedziała, patrząc na brata, nie zaprzestając składania.
- Pomożesz Hitomi się ubrać?
- Dobrze – zgodziła się, bez mrugnięcia okiem. W odpowiedzi zobaczyła u niego czuły uśmiech.
Miała dopiero dziesięć lat, to rozumiała więcej niż myśleli rodzice, i starsi bracia. Wiedziała o „chorobie”, jak mówił Yoshi, mamy i taty. I choć najstarszy robił wszystko by czuła się jak dziecko, to nie mogła udawać, że nie widzi jego zmęczenia i cieni pod oczami od niewyspania. Dlatego pomagała mu przy ścieleniu łóżek, ubraniu siostry i brata. Dla niej to było niewiele wysiłku, ale dla niego chwila wolnego by mógł się przygotować do szkoły. Czasami złościła się na rodziców, że obarczają wszystkim najstarszego brata, który nie może żyć tak swobodnie jak oni, bo musi zajmować się domem. Złościła się również na Isamu. Ten zamiast starać się tak samo jak ona, i dać mu wsparcie, że nie jest w tym wszystkim sam, to zachowuje się gorzej niż Ken. A on ma osiem lat! 
W sypialni zastał ten sam widok, co przed wyjściem. Isamu sobie spał w najlepsze. Tym razem nie bawił się w dobrego brata. Otworzył okno na roścież, pozwalając chłodnemu powietrzu przegnać ciepło z sypialni. Podszedł do niego, i zabrał mu kołdrę. Jeżeli nie da się po dobroci to po złości na pewno.
Isamu zerwał się, czując jak zimne powietrze wzięło jego ciało w swe objęcia.
- Porąbało cię, Yoshi!- warknął, na brata za drastyczną pobudkę. Yoshi cofnął się, gdy ten chciał wyrwać mu nakrycie – Oddawaj ją, i spadaj!
- Proszę bardzo!- krzyknął na niego, poddając się. Rzucił w niego kołdrą, i trzaskając drzwiami, wyszedł z pokoju. Tak mu się odwdzięcza za wszystko, co dla niego robi? Skłamałby, gdyby powiedział, że nie rani go zachowanie młodszego. Starł się ze wszystkich sił, by nie brakowało im miłość, którą rodzice przelewali w alkohol.
Ukrywał to jak ciężko mu jest.
Uśmiechał się, gdy chciało mu się płakać.
Milczał, gdy jego serce darło się w niebogłosy.
Wracał do domu, do rodzeństwa, gdy miał ochotę uciec na koniec świata.
- Yoshi?- usłyszał zmartwioną Tomoko.
Szybko starł łzy z policzków, i dopiero wtedy się odwrócił. Usta ułożyły się w smutny uśmiech, a oczy ukazywały jego przygaszony nastrój.
- Hmm?- mruknął w odpowiedzi, bojąc się, że zdradzi go płaczliwy głos.
Dziesięciolatka stała w progu kuchni. Ubrana w niebieskie rurki, z włożonymi nogawkami do czarnych kozaczków, i biały sweterek, który wyglądał na rozciągnięty to też sięgał jej prawie do kolan.
- Ken i Hitomi jedzą śniadanie, dołączysz do nas?
- Oczywiście – przytaknął, nadal czując uścisk w sercu zachowaniem brata.
Przy stole siedzieli najmłodsi. Ken miał umorusaną całą buzię od syropu malinowego, a Hitomi właśnie oblała się sokiem jabłkowym. Bez słowa wytarł jej brodę. Dobrze, że śniadania jedli koszulkach, a nie w pełni ubrani tak jak Tomoko.
- Wszystko w porządku – zapewnił siostrę, by niepotrzebnie się martwiła. Ta, co jakiś czas patrzyła na niego, jedząc kanapkę.
W kuchni zapadła cisza. Przerywało ją tylko mlaskanie maluchów. Jako pierwszy zjadł Ken. Zeskoczył z krzesełka, wziął brudny talerz, i odstawił do zlewu. Wybiegł z kuchni, by umyć ząbki, buzię, i włożyć na siebie resztę przygotowanego ubrania. Yoshi popijał truskawkową herbatę, patrząc w ścianę.
Tomoko, widząc wyłączenie się brata, pomogła siostrze zejść z krzesełka. Sprzątnęła po sobie i po niej talerze. Złapała Hitomi za rączkę by pójść do łazienki zmyć resztki śniadania z jej buzi, i pomóc ubrać się jej i bratu. W korytarzyku minęła się z Isamu. Ten minął ich jakby ich nie widział.
- Co na śniadanie?- zapytał, siadając na krześle, które chwile temu zajmowała Tomoko.
- Jedz, co chcesz – opowiedział, wzruszając ramionami – Za dziesięć minut wychodzimy – dodał. Nim wyszedł z blatu zabrał przygotowane śniadania. Jedno z nich, położył przed nastolatkiem. Poszedł do przedpokoju, by schować kanapki do plecaków rodzeństwa.
Isamu podążył wzrokiem za wychodzącym bratem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
Wrócił do sypialni, aby ubrać się. Z szafy wyciągnął białą bluzę z golfem, czarna koszulkę, i szare, dziurawe miejscami rurki. Wziął swoje zeszyty w rękę, bo plecak zostawił w samochodzie nauczyciela. W przedpokoju, gdzie wszyscy szykowali się do wyjścia, na stopy wsunął wysokie, ciężkie czarne buty, a z wieszaka ściągnął tego samego koloru skórzaną kurtkę. I, tak jak codziennie rano, wybiegli z domu. 

OooO

   W autobusie usiadła koło niego Tomoko. Przytuliła się do jego boku, chcąc odpędzić wszystkie troski. Spojrzał na nią, unosząc rękę, i objął ją. Tak przytuleni dojechali do szkoły. Jako pierwszy z autobusu wyskoczył Isamu. Mogłoby się wydawać, że śpieszy mu się do szkoły. Tomoko, po drodze złapała za rączkę brata, a Yoshi wziął najmłodszą. Wychodząc zobaczył matematyka, wysiadającego z białego Land Rovera. Pożegnał się z rodzeństwem, całusem w czoło, pomijając Isamu.
- Yoshi…- zatrzymał brata, gdy ten chciał odejść w swoją stronę – idę dziś do muzeum, i potrzebuje piętnaście dolców.
- Isamu…- westchnął głośno, sięgając do kieszeni po portfel. Zapomniał, że schował go do plecaka – Poczekaj chwilę – poprosił, i ruszył do nauczyciela, który stał przy samochodzie – Em, dzień dobry, panie Sawyer – przywitał się, przystając krok przed mężczyzną. Podrapał się po głowie, robiąc większy artystyczny nieład we włosach.
- Witaj, Woo – odpowiedział cieplejszym głosem niż wcześniej.
- Mógłbym odzyskać swój plecak?- zarumienił się jak dojrzałe jabłuszko, przypominając sobie, co wydarzyło się miedzy nimi, gdy przyszedł do nauczyciela, by go odzyskać. Musiał przyznać, że odbyt go nie bolał, aż tak bardzo, mimo ostrego początku.
- Tak jak wczoraj?- parsknął rozbawiony, wciskając guziczek na pilocie – Jest tam gdzie go zostawiłeś - Yoshi uśmiechnął się czule, i podszedł do auta. Zrobił to od drugiej strony to też wypiął się do nauczyciela, stojącego z tyłu – Czy to jakaś sugestia, Woo?
- Co?- odwrócił się szybko, co sprawiło, że spadł z siedzenia.
Iwao podszedł do chłopaka, i stanął tak, aby nie było nic widać. Złapał go za szczękę, i pocałował mocno. Miał ochotę to zrobić jak tylko zobaczył rumieńce na jego policzkach. Gdy się odsunął pomógł mu wyjść, i podał mu plecak. Ten przyklęknął i przeszukał, aby znaleźć portfel tylko po to by zobaczyć jego marną zawartość. Miał trzy dolary, które zostały mu z ostatnich zakupów.
- Jakkolwiek byłaby ona kusząca, muszę odmówić, Woo – zakpił z chłopaka, zamykając auto.
- Dobrze się bawisz, co nie?- rzekł zawstydzony, wciskając portfel do plecaka.
- Tak szczerze, to nie bardzo – zmarszczył brwi, widząc załamany wyraz twarzy chłopaka – Ale twoje rumieńce wszystko rekompensują - dodał, myśląc, że to przez niego. Czy on właśnie przejął się jego samopoczuciem?- Co jest, Woo?
- Emm…- czy to dobry pomysł by podzielić się z nauczycielem swoimi problemami? On i jego rodzeństwo nie wyglądali, aby brakowało im pieniędzy, bo rodzice dbali o ich prezencje, ale nie przejmowali się, gdy potrzebowali kilka dolarów do szkoły. I Isamu wiedział, że ci mu odmówią, dlatego wolał go poinformować o szkolnym wyjściu niż rodziców. Tylko nie mógł zrobić tego wczoraj?- To nic takiego – spojrzał na brata, stojącego z rodzeństwem, i pokręcił mu głową, że nie ma kasy.
- Woo – Iwao ukucnął przed nastolatkiem. Złapał go pod brodą, i uniósł jego głowę – No mów – bardziej rozkazał niż poprosił.
- Ehh…- westchnął przegrany, widząc morderczy wzrok nauczyciela – Mój brat potrzebuje piętnaście dolców, których nie mam, bo idzie z klasą do muzeum – myślał, że zobaczy litosny i współczujący wzrok u mężczyzny. Jakie było jego zaskoczenie, gdy wyraz twarzy nie zmienił się, pozostał obojętny jakby mu właśnie mówił o pogodzie.
Iwao wiedział wszystko o tej rodzinie. Można by rzec, że zna ich od podszewki. Znał ich lepiej niż oni siebie nawzajem. Podejrzewał, że chłopak nie był nawet świadomy problemów ojca w pracy. Za to on był. Bo nie wylądował ty tylko z powodu nastolatka, ale i ojca. Ojca, który kochał swoje dzieci, i nie pozwolił na zrobienie krzywdy jednemu z nich. Sięgnął do kieszeni płaszcza, by wyciągnąć portfel. Z niego wyjął pięćdziesiąt dolarów, i dał chłopakowi.
- Ale…- zawahał się, biorąc banknot – to za dużo.
- Zważając na ostatnią twoją ocenę z testu, cieszy mnie fakt, że jednak potrafisz liczyć – nie powstrzymał się, by nie zakpić z chłopaka. Dał tym samym znać, że nie zmieni do niego podejścia, bo coś o sobie zdradził. Nie okazywał mu litości, bo jej nie znał. Aczkolwiek, chciał coś zrobić by zobaczyć uśmiech na jego ślicznej i słodkiej twarzy.
Yoshi odetchnął z ulgą, gdy mężczyzna pozostał sobą. Nie lubił widzieć współczucia u innych. Zwłaszcza u tych, na których mu zależało.
- Dziękuję Jackson – odparł szczerze, zapinając plecak. Wstał, i zarzucił go na ramię.
- I, pospiesz się, bo za dziesięć minut zaczyna się lekcja. Ze mną – podkreślił, że nie będzie taryfy ulgowej, i chętnie popatrzy jak ten robi pompki.
- Ale mówiłeś, że do końca tygodnia mamy się nie pokazywać – przypomniał.
- I z tego, co pamiętam to nie posłuchałeś mojego zakazu – wyminął chłopaka, lecz przystanął tuż za nim. Pochylił się do jego ucha, i szepnął – Dwa razy – zadrżał czując zapach chłopaka. Był on o wile wyborniejszy niż zapach krwi. Odetchnął mocno ostatni raz, i odszedł – Masz siedem minut!- krzyknął nim zniknął w szkole. 

OooO

Hitomi <imię zazwyczaj nadawane dziewczynom ze szczególnie pięknymi oczami> Woo.

Ken <zdrowy, silny, skromny> Woo

Tomoko <przyjazne dziecko, rozsądne dziecko> Woo 
Isamu <odwaga> Woo.

*
**
***

No. W końcu zebrałam się w sobie, i napisałam rozdział. Jest, co, prawda z małym opóźnieniem, znowuż, jednak jest. 
Pozdrowionka

2 komentarze:

  1. KOCHAM!
    Uwielbiam te opowiadanko! I chyba nawet bardziej, niż Ukrytą Miłość... Albo są na równi? W każdym bądź razie, serduszko naszego przystojnego zabijaki się roztapia! I dobrze. Tylko mam nadzieję, że nie zrobi żadnego głupstwa, eh...
    Pozdrawiam i czekam na kolejną część ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    ech Iwo musiał być aż tak brutalny, smutno mi czemu Isamu nie pomaga bratu, ci mają czas dla siebie, a Yoshi nie i o co chodzi z tym, że ojciec został zdegradowany... może ma to związek z tym, że nie pozwolił zrobić dziecku krzywdy... ale o którego chodzi, o Yoshoiego? No i właśnie co? W jakimś stopniu dbają, ale na kilka dolców nie mogą liczyć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń