piątek, 13 maja 2016

P.S. Kocham Cię

P.S. Kocham Cię


Tonę w odmętach swojego przekleństwa.
Każdy ruch wprowadza moje ciało w obezwładniający ból. 
Hamuję poczucie prywatnego bezpieczeństwa.
Zatrzymuję uczucie, jakim darzę JEGO.
Jego? 
Czyli kogo?
Potwora podszytego za anioła?
Anioła?
Co to za słowo?
Wydaję się względnie idealne.
Przytacza nam na myśl stworzenia piękne.
Uformowanie z gliny prawdziwego bóstwa.
Więc... Synonimem "Upadły Anioł" jest słowo... Ale jakie?
Zło?
Cierpienie?
Zemsta?
A może coś zupełnie innego?
Może właśnie to my tworzymy własną iluzję naszego indywidualnego nieba?
Przecież nie ma chodzącego piękna.
Nie istnieje człowiek o uczuciach czystych, a zamiarach jeszcze lepszych.
Każdy z nas jest piekłem dla innego stworzenia.
KAŻDY!
Niszczymy wszystko co kochamy, co uważamy za idealne.
Tylko po co, zapytacie.
Kochaliście kiedyś bezgranicznie?
Tak... Nieskazitelnie, wmawiając sobie, że to relacja na całe życie?
Sądziliście, że będziecie ze sobą na wieki.
Póki śmierć was nie rozłączy.
Miłość jednak jest bzdurą.
Wytworem naszej wyobraźni, która uzupełnia luki między wierszami.
Chcę upchać "dobre" wspomnienia, a wyrzucić złe.
Filiżanka nie jest trwała. W końcu pęka.
Pomadka nie jest trwała. W końcu się kończy.
Telefon nie jest trwały. W końcu się psuje.
Miłość nie jest trwała. W końcu wygasa.
Niczym skrzydła motyla, które tracą swój urok w chwili śmierci stworzenia.
Niczym oczy, które tracą swój blask w chwili nagłego smutku.
Niczym łzy, które drugi raz nie poleją się podobnym torem, co poprzednie. 
Miłość jest bzdurą.
Kłamstwa niszczą.
Fałszywe uśmiechy uczą mydlić dusze.
Łganie o uczuciu, które nie istnieje.
To... Iluzja.

~*~

- Jackson?
- Tak?
- Kochasz mnie?
- ...
- Jackson?
- Tak?
- Nie zostawisz mnie?
- ...
- Jackson?
- Co chcesz, dzieciaku?
- Chcę obietnicy.
- Jakiej?
- Że cokolwiek się wydarzy, będziesz przy mnie. Będziesz moją ostoją i wsparciem. Potrzebuję twojego ciepła. Potrafisz jej dotrzymać?
- ...
- Jackson?
- Idź spać.
- Ale...
- Idź spać.

~*~

Czy próbowałem naprawić to, co on niszczył?
Próbowałem.
Starałem się, jak tylko potrafiłem.
CHCIAŁEM, by zrozumiał.
Nie zrozumiał.
Czy to moja wina?
Dlaczego obarczył mnie o to, że pokochał?
Ja tylko pragnąłem od niego obietnicy.
Naiwnej, a jakże ważnej dla mojego serca.
CHCIAŁEM, by COŚ zaistniało.
Nie zaistniało.
Co zrobiłem nie tak, IWAO?

~*~

- Jackson?
- Tak?
- Uwielbiam leżeć w twoich ramionach.
- Cieszy mnie to.
- A ty lubisz mnie obejmować?
- Co to za niedorzeczne pytania?
- Szczere.
- Lubię jak jesteś blisko. Wystarczy?
- A kochasz mnie?
- ...
- Jackson... Ja...
- Nie mów tego.
- Czego?
- To, co zamierzasz przekazać. Nie mów.
- Dlaczego?
- Bo możesz żałować.
- Tego, że cię...
- Mówiłem coś! Przestań!
- Ale...
- Przestań...
- Kiedy ja cię naprawdę ko...
Uderzenie
- Mówiłem, żebyś przestał!
- Podniosłeś na mnie rękę...
- Jak się nie zamkniesz, to inaczej pogadamy.
- ...Przepraszam...
- Przestaniesz?
- Tak.
- Chodź do mnie

~*~

Byłem naiwny?
Owszem.
Głupi i zakochany bez pamięci.
Sądziłem, że nasza historia zmierza w innym kierunku.
Jednak czy ona miała chociażby początek?
Podobno jestem przedmiotem w dłoniach wybitnych lalkarzy.
Czy to możliwe, bym tak sromotnie się pomylił?
Czy to możliwe, bym szukał szczęścia, tam, gdzie od początku było ono zdane na porażkę?
Jestem beznadziejnym przypadkiem.
Kocham go.
Kocham, mimo wiedzy o iluzji.

~*~

Nie jestem sobą kiedy Ciebie nie ma przy mnie
Jestem sam
I wszystko to, co pozostałe
Nie chcę być
Na zewnątrz wisi krzywe niebo
A na ścianie Twój pożegnalny list
Nie jestem sobą kiedy nie ma Cię przy mnie
Jestem sam

~*~

Uknuł intrygę.
Stworzył sieć kłamstw, przez które sam się zgubił.
Wydawać by się mogło, że był idealny.
Sądził, że ułożył plan perfekcyjny.
Ja już mówiłem.
Nie ma rzeczy IDEALNYCH.
A on z pewnością do ideałów nie należał.
Odkryłem jego tajemnicę.
Płatny morderca?
Jackson był przecież zwyczajnym nauczycielem od matematyki.
ZWYCZAJNYM
Jak śmiesznie teraz te słowo brzmi w uchu.
Odbija się w nim, kpiąc ze mnie.
Zabił... Tak wielu.
Co zrobiłem?
NIC
Głupi ze mnie człowieczek.
Stałem z jego papierami, wpatrując się pustym wzrokiem w dokumenty.
W papier, na którym były wypisane moje inicjały.
Yoshi Woo -> Likwidacja
Nie usłyszałem trzaśnięcia drzwi wejściowych
Nie usłyszałem kroków.
Nie usłyszałem brzdęku klamki.
NIC NIE SŁYSZAŁEM.
Stałem jak posąg, drżącą dłonią trzymając teczkę IWAO
Bo tak miał na imię pan Jackson
Obca osoba.
Osoba, którą kocham
MORDERCA
Słowo obija się o moją czaszkę, doprowadzając mnie do kurewskiej pasji.
Yoshi, ty idioto...

~*~
Nie wiem już kim jestem
I co jest jeszcze ważne
To wszystko jest gdzieś, gdzie jesteś
Bez Ciebie przez noc - nie mogę się w sobie odnaleźć
Co Ty ze mną zrobiłaś
Widzę, że coraz bardziej zanikam

~*~

- Coś ty najlepszego zrobił, Yoshi?
Głos przyprawiony szczyptą ironizmu.
- Dowiaduję się prawdy.
Cały drżę. Teczka w moich dłoniach upadła z cichym łoskotem na podłogę.
- Zadowala cię ona wystarczająco?
Cichy szelest. Odwracam się w jego stronę. Bezlitosny wzrok, który rani mnie dogłębnie.
- Nie.
Szept. Mój. Broń. Jego.
- A jest coś, co cię zadowoli?
Pytanie. Jego.
- Prawda.
Odpowiedź. Moja.
- Prawda jest taka, jaką ją widzisz. Masz jakieś pożegnalne słowa? Może psalm?
Uniesienie broni. Wciąż jego.
Hardy wzrok. Tym razem mój.
- Tak. Kocham cię.
Zaskoczenie. Jego.
Ból w klatce piersiowej. Mój.
Odbezpieczenie broni. Jego.
Łzy. Moje.
- Mówiłem, żebyś przestał.
Strzał. Jego.


THE END
*~~*~~*

Opowiadanie znajdziecie również na blogu http://opowiadania-misiaczka-yaoi.blogspot.com/. Miku Nao 암 -> jesteś Wielka. Kocham tego Shota najbardziej, ale to już wiesz, nie? 
Dziękuje Ci bardzo za napisanego go :)

1 komentarz:

  1. Witam,
    tekst jest bardzo wzruszający, wielka szkoda, że musiał zginąć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń