***
**
*
Trzy tygodnie później wjeżdżał na parking
szkolny, na którym stał autobus. Nim mieli udać się w podróż. Obok niego
czekali uczniowie wraz z nauczycielem muzyki i tańca. Płeć męska rozciągała
kości, szykując ciało do długiej podróży. A płeć piękna, jak na damy przystało,
zakrywały usta podczas ziewania. Zaparkował samochód na swoim miejscu i
wysiadł. Ledwo powstrzymał się przed rzuceniem okiem na ich pełne szoku miny.
- Cześć – przywitał się wesoło na widok
nauczyciela. – Jedziesz z nami?- popatrzył na mężczyznę maślanym wzrokiem.
- Nie, Woo – powiedział poważnie,
wyciągając czarną, sportową torbę. Zabezpieczony i schowany do kabury pistolet,
miał ukryty między rzeczami. – Przyszedłem się z tobą pożegnać – zakpił z
chłopaka, uśmiechając się kącikiem ust.– Oczywiście, że jadę z wami, durny
chłopaku!- powiedział głośniej, aby popsuć wszystkim wyjazd i wybić im z głowy
głupie pomysły. Z oddali usłyszał jęki pełne cierpienia. O, tak. Wspaniała
muzyka! Zamknął bagażnik, trzaskając nim. Pas torb zarzucił na ramię i ruszył w
stronę autobusu, a za nim jak pies za swoim panem, podążył Yoshi. Po drodze
włączył alarm w samochodzie, tym samym go zamykając. Kluczyki wrzucił do małej
kieszonki w torbie, nim wepchnął ją do luki bagażowej w autobusie.
- Dzień dobry!- przywitali się z nim
chórkiem uczniowie.
- Witam – odpowiedział bezlitosnym głosem,
stając z drugiej strony wejścia do autobusu.
- Cześć – usłyszał głos Coopera.
Iwao nie odpowiedział. Pff… Nawet nie
spojrzał w jego stronę. Też coś.
- Pora wyruszać w drogę – poinformował
wszystkich Cooper, klaszcząc kilka razy, popędzając ich do wsiadania.
Jako ostatni do autobusu wszedł Iwao.
Rozejrzał się, szukając wolnego miejsca. Najwięcej było z przodu. O, nie. Nie
zamierzał tu siedzieć. Szedł na tyły, a widząc to siedzący tam uczniowie szybko
się przesiadali. Tak też miał wolne ostatnie miejsca. Ściągnął płaszcz, kładąc
na oparciu fotela. Usiadł wygodnie, opierając głowę o zagłówek.
O dziwo wszyscy przybili na czas, więc
punkt siódma wyjeżdżali z parkingu szkolnego.
Jak na razie podróż mijała w ciszy.
Większość osób pochrapywała sobie, a inni milczeli, by nie zakłócić im drzemki.
Sam Iwao sprawiał wrażenie jakby spał. Miał zamknięte oczy i oddychał płytkim
jednostajnym rytmem. Z tego powodu Yoshi nie wiedział jak się zachować. Usiąść
czy…
- Zamierzasz stać całą drogę, Woo?-
odezwał się Iwao, nie otwierając oczu. Czuł zapach i wzrok chłopaka na sobie
jak tylko podszedł.
- A mogę koło okna?
Jedna powieka uchyliła się. Po chwili
żałował, że to zrobił, widząc wlepione w siebie potulne spojrzenie. Przeklął
pod nosem, przesuwając się. Miał do TYCH oczu SŁABOŚĆ, chyba większą niż do
kawy.
Yoshi pisnął uradowany i gdyby mógł
podskoczyłby z radości. Będzie siedział koło swojego ukochanego! A to znaczy,
że spędzą ze sobą kolejne godziny razem. Czy jest coś wspanialszego?
Tak jak podejrzewał, chłopak przytulił się
do jego boku, splatając ich palce razem. Jaki był przewidywalny. Z racji, że
bardziej zależało mu na nastolatku, z powodu misji oczywiście, niż na pracy,
nie odepchnął go.
- Prześpij się, hmm?- zaproponował,
doskonale wiedząc, ile spał w nocy. Sam wycisnął z niego wszystkie siły i soki
po zmroku. Zwłaszcza w drugiej rundzie, bo dojście zajęło mu dużo więcej czasu
niż po pierwszym numerku.
- A obudzisz mnie na postój?- zapytał
sennym głosem. Naprawdę wymęczył go i jego dziurkę. Ale cała rozkosz i
przyjemność wynagradzała wszyściuteńko. A do tego pan Sawyer go nie odepchnął.
Życie jest piękne!
- Tak. Śpij – przyłożył jeszcze usta do
jego skroni, wywołując tym uśmiech na słodkiej twarzy. Zaraz, zaraz. Słodkiej?
Przyjrzał się uważnie jego młodej buzi… Była słodka i niewinna jak u
nastolatka.
****
Cała podróż zmieniała się kilka godzin
później. Harmider, jaki panował w autobusie wywołał postój koło jakiegoś baru
szybkiej obsługi. Pech chciał, że obok stał również sklep samoobsługowy. A
Yoshi pochrapywał w najlepsze sobie na jego ramieniu.
- Woo – nie chciał go budzić, ale obiecał.
A on dotrzymuje obietnic jak nikt inny – Woo – powtórzył głośniej.
- Je…ce chw…le – wymamrotał przez sen,
obejmując mężczyznę drugą ręką w pasie.
- Spóźnisz się na matematykę!- krzyknął
spanikowanym głosem.
Zadziałało, bo chłopak zerwał się jak
poparzony.
Iwao, wybuchł głośnym szczerym śmiechem.
Nie zwracając, jeszcze, uwagi na to, że chłopak sprawiał, że robił to coraz
częściej. Uczniowie, którzy jeszcze nie wysiedli z autobusu, obejrzeli się za
siebie, gdzie siedział nauczyciel matematyki. Rozdziawili szeroko nie tylko
usta, ale i oczy, widząc u niego odprężony i pogodny wyraz twarzy. Wyglądał na
kilka lat młodszego i sprawiał wrażenie przyjaznego.
- To było nie fajne! - pożalił się,
poprawiając włosy, a następnie koszulkę.
Spoglądający na nich członkowie chóru
wybiegli z autobusu jak tylko zobaczyli morderczy wzrok Iwao. W takim nastroju
mogła go widzieć tylko jedna osoba.
- Nie marudź tylko zbieraj swój tyłeczek –
byli już sami, więc pozwoli sobie na milszy głos – Jak chcesz zrobić jakieś
zakupy to się pośpiesz, Woo.
Yoshi posmutniały opuścił głowę i
przepchał się obok Iwao. Taa, nieważne jak bardzo chciał iść do sklepu, to nie
mógł. Poprosił rodziców o pieniądze, lecz ci odmówili.
- Skąd, kurwa, ten kolejny uścisk – zaklął
w myślach, zaciskając mocno szczękę. – Woo - zatrzymał chłopaka, wyciągając
portfel. Wyjął z niego banknot, zwinął go i wcisnął w dłoń chłopaka. Oddałby mu
wszystkie pieniądze, jakie ma, a miał ich sporo, byleby nie widzieć tego smutku
na jego ślicznej twarzy, a przede wszystkim w oczach – Idź zaszalej. Tylko
niech ci cukier nie uderzy do głowy.
- Jackson – chciał zaoponować, widząc
nominał banknotu. Co jeśli ten odbierze, że jest z nim dla pieniędzy?
- Za dziesięć minut wyjeżdżamy – klepnął
go w tyłek.– A poznałeś mnie już na tyle, że jak nie zdążysz na czas, to cię
zostawię?
- Jakbyś potrafił – prychnął pod nosem jak
rozjuszona kotka.– Dziękuje – i pocałował go. Krótko, bo krótko. Ale pierwszy
raz to on zainicjował pocałunek!
Czy było coś do skomentowania zachowania
chłopaka?
Tak, zostawi to bez słowa.
- Jak możesz to kup mi puszkę tego czegoś
z kofeiną - nie, on nie prosił. On rozkazywał.
- Tak jest!- zasalutował, po czym odwrócił
się na pięcie i pobiegł do sklepu.
- A ty, co?- odezwał się bezlitośnie do
Coopera, który nie spuścił z niego wzroku, odkąd wysiadł z autobusu za
chłopakiem – W muzeum jesteś, że przyglądasz mi się jak jakiemuś, pierdolonemu,
okazowi?- powiedział głosem pełnym pogardy.
- Eee…?
- Wybacz, ale nie znam się na muzyce, więc
nie dziel się ze mną swoim głosem – o, tak. Bycie złym jest dużo łatwiejsze niż
bycie miłym. Odszedł na bok zostawiając Coopera z bezrozumnym wyrazem twarzy.
O, proszę. Yoshi wyrobił się w niecałe
dziewięć minut. Ze sklepu wracał z kolegami z chóru, rozmawiając z zapałem. W
jednej ręce trzymał siatkę z zakupami, wymachując nią na wszystkie strony.
Kilka razy uderzył się w nogę, jednak nie zwrócił na to zbytniej uwagi. W
drugiej miał butelkę wody. Od paplania musiało mu zasychać w gardle, bo brał
łapczywe łyki, gdy odzywał się ktoś inny. Widząc to poczuł jak język przykleja
mu się do podniebienia. Zdał sobie sprawę, że od wyjścia z domu nic nie pił.
Cóż… Wytrzyma kolejne cztery godziny bez wody. Ważne, aby chłopak miał to, o co
prosił.
- Są wszyscy – poinformował Cooper,
wchodząc do autobusu za ostatnią grupką uczniów. W niej znajdywał się Yoshi.
Autobus ruszył, gdy Iwao wsiadł.
Śmierdziało w nim chemią i konserwantami. Co te bezmyślne dzieciaki jedzą?
Wygoni chłopaka gdzie indziej, jak jego jedzenie będzie wydalać takie okropne
zapachy. Yoshi czekał na niego z otwartą puszką. Bez słowa wziął ją od niego,
siadając. Wypił jej zawartość za jednym przechyleniem. Pustą wrzucił do siatki
z zakupami chłopaka. Rozparł się wygodnie, spoglądając na błogi wyraz twarzy
nastolatka. Yoshi wcinając jakiegoś batona, podkulił nogę, siadając bokiem, a
przodem do mężczyzny.
- Chcesz?- zapytał Yoshi, wystawiając dłoń
z łakociem.
Iwao pochylił się, lecz nie do batona, a
do warg. Językiem wdarł się do ust chłopaka, który chętnie je uchylił.
Koniuszkiem zebrał roztopioną czekoladę ze słodkiego języczka nastolatka.
Odsunął się zlizując jeszcze ślinę z kącika jego ust. Delektował się chwilę
smakiem czekolady jak i Yoshiego.
- Wyborniej smakujesz bez dodatków –
stwierdził, wywołując rumieniec u
licealisty.
****
- Jackson?
- ...Hmm?
- Ile masz lat?
- Tyle na ile wyglądam, Woo.
- A… Masz żonę?
- Woo, czy ta czekolada wyżarła ci mózg?
- Em… Nie?
- To skąd ci przyszło do głowy tak
absurdalne pytanie?
- Ehh… To znaczy, że…?
- Poświęcam ci każdą wolną minutę, a do
tego odwiedziłeś mnie kilka razy w mieszkaniu. I co? Widziałeś tam jakąś
kobietę?
- No, widziałem…
- Służąca się nie liczy, więc?
- Nie.
****
- Jackson?
- Trzy.
- Co trzy?
- Masz trzy pytania, na które szczerze
odpowiem.
- Tak mało?
- Wystarczająco by mnie poznać, Woo.
- Ehh, no, ale…
- Tylko nie trać ich na te idiotyczne, bo
masz je, aż, trzy.
- A skąd będę wiedział, że nie kłamiesz?
- Czy chcesz szczerej odpowiedzi?
- No jasne, Jackson!
- Zostaną ci, zatem dwa.
- Toż to totalna…
- Więc?
- No, niech będzie.
- Bo obiecuje, Woo. A ja obietnicy nie złamię nawet pod groźbą
śmierci.
- Czyli… Odpowiesz szczerze na pytania,
jakie zadam, tak?
- Czasem naprawdę myślę, że masz papkę
zamiast mózgu, Woo.
- A www...!
- Zwracasz na nas niepotrzebną uwagę, a
zaraz dojedziemy na miejsce.
- To zostały mi dwa?
- Imponuje mi twoja zdolność z dziedziny,
której nauczam, Woo.
- Dobrze się bawisz?
- Z dnia na dzień coraz lepiej.
OooO
- Wesołe miasteczko? Zgodziłeś się na,
pierdolone, wesołe miasteczko!?- bezlitosny głos rozszedł się po całym holu w
którym stali.– Czy ty, kurwa, zamieniłeś się z którymś z tych bezmyślnych
dzieciaków na rozum?- nie przebierał w słowach. Nie byli w szkole, to też się
nie hamował.– A może twój rozwój umysłowy zatrzymał się na poziomie
pięciolatka!?- Iwao wykorzystał okazję do przekazania Cooperowi jak bardzo
gardzi jego osobą i ma wstręt do jego wyglądu.
Godzinę
temu przyjechali do hotelu. Po odebraniu kluczy, w tym specjalnego dla Iwao,
rozdzielili uczniów po pokojach. Yoshi wylądował najbliżej Jacksona. Poszli się
ulokować w tymczasowych sypialniach i odświeżyć. Później spotkali się w
restauracji hotelowej, aby zjeść coś ciepłego. Zamówił pieczoną rybę Doradę z
czosnkiem i ziołami, i bukiet warzywny. Do picia podwójne ekspresso. Wypił je,
czekając na obiad. Połowa dań uczniów składała się z pizzy i frytek, a na stole
wylądowały butelki z gazowanymi napojami. Specjalnie wybrał miejsce, aby tylko
Yoshi usiadł obok niego. Na zamówienie nie musieli długo czekać, zwłaszcza na
pizzę. Kelner z jego talerzem pojawił się, gdy licealiści kończyli posiłek. Nim
kelner odszedł kazał mu otworzyć rachunek na swoje nazwisko. Dyrektor by się
jeszcze przekręcił, widząc ceny dań, jakie zamówiłby przez cztery dni.
Wycierając usta w chusteczkę po zjedzonym posiłku, ktoś rzucił tekstem o
wesołym miasteczku. A ten idiota, Cooper, zgodził się. I tak znaleźli się na
środku holu z morderczym wzrokiem Iwao. Przebywający w hotelu goście uciekali w
popłochu, jakby wymachiwał pistoletem na prawo i lewo. Nawet kierownik bał się
podejść i go uspokoić, bo jego ton głosu przyprawiał gości o gęsią skórkę. I
cóż… Jego też, bo nie miał odwagi stanąć z zabójcą twarzą w twarz.
Najchętniej zacisnąłby swoje długie palce
na szyi Coopera i z przyjemnością patrzyłby na ulatujące z niego życie.
Rzeczywistość była jednak inna i nie mógł pozwolić by sadystyczna część jego
charakteru przejęła nad nim kontrolę. Zwłaszcza w obecności chłopaka.
- Ktokolwiek opuści mury tego hotelu…- po
kolei zmierzył każdego morderczym wzrokiem, nie pomijając Coopera. Na nim wzrok
zawiesił dłużej - Okaże mi brak szacunku. A doskonale wiecie…- tu spojrzał na
swoich uczniów, którzy uczęszczali na matematykę - ...Jak cenię sobie szacunek.
I jeśli chcecie poczuć na sobie konsekwencję, nie okazując mi jej, to proszę
bardzo - urwał, wskazując dłonią na drzwi wyjściowe.
Było jasne, że żaden nie odważy się na
wyjście bez jego zgody.
Zakaz to zakaz.
- Weź daj na luz!- odzyskał głos Cooper.-
Nie jesteśmy w szkole to nie zachowuj się jak nauczyciel!- walczył o wyjście
uczniów. Sam chętnie wybrałby się z nimi zabawić. Już nie pamiętał kiedy
ostatnio był w wesołym miasteczku.
- Mam słuchać osoby, która najwyraźniej
zamieniła się z chujem na głowy?- odpowiedział, patrząc na niego bestialskim
wzrokiem. Za kogo on się uważa, że go poucza? To on powinien pokazać mu jak
ubiera i zachowuje się prawdziwy mężczyzna. Dyrektor podjął dobrą decyzję
wysyłając go z nimi. Bo to on trzymał ich żelazną ręką.
- Panie Sawyer?- odezwał się Yoshi,
podchodząc do nauczyciela matematyki. Zrobiło mu się przykro, gdy muzyk
dostawał burty za ich pomysł. Chcieli się tylko zabawić, zwłaszcza, że ich małe
miasto takie atrakcje omijały szerokim łukiem. Jakby nie istniało. Pierwszy raz
mógł sobie pozwolić na zabawę, bo dostał pieniądze od Jacksona – Nie jesteśmy
już dziećmi…
- Nawet się nie waż, Woo!- głos Iwao
zmieniał barwę, gdy zwracał się do niego. Tylko tym razem nie przebijała się
żadna nutka ciepła. Głos miał zimny. Aczkolwiek różnił się od tego, jakim
zwrócił się do Coopera. Podszedł do chłopaka, patrząc na niego ostrzegawczo. –
Nie pogrywaj sobie ze mną, bo wszystko się skończy, rozumiesz?- ten temat nie
podlegał dyskusji. Chłopak ma go słuchać, a nie przekonywać do zmiany decyzji.
Zwłaszcza przy świadkach. Miał przy nich okazać…
Słabość do jego proszącego wzroku?
Pociąg do niego?
Nie.
Prędzej pozwoliłby strzelić sobie między
oczy, niż pokazać niedoskonałość w swoim bestialskim charakterze.
Yoshi oczywiście wyczytał między
wierszami. Wycofując się, zachował się jak egoista. Jednakże mężczyzna był
ważniejszy niż, pierdolone, wesołe miasteczko!
- Jasne - skulił się w sobie. Opuścił
głowę, widząc zawiedzione spojrzenia kolegów i koleżanek. Nie chciał tego.
Obarczania go o to, że pan Sawyer się nie zgodził. Okej, może i nie traktował
go tak źle jak innych, nie obrażał go, a kpiny, jakie do niego kierował,
wywoływały uśmiech na jego ustach, a nie smutek. Ale czy to powód, aby rzucać
go wilkowi na pożarcie?
*
**
***
Super opowiadanie! Iwao powoli pęka choć nadal jest tym zimnym zabójcą. Uwielbiam Yoshiego tak samo jak Iwao!
OdpowiedzUsuńTakie cudne opowiadanie, a tak mało osób komentuje. Szkada.
Czekam na next.
Życzę weny
Cudo! Perfekcja w najmniejszym wersie! Kocham tę opowiadanie tak bardzo, że ciągle nowego rozdziału wyczekuje z zapartym tchem!
OdpowiedzUsuńIwao pęka. Widać zmiane w jego zachowaniu. Tylko boję się, że odwali coś głupiego przy Yoshim.
Pozdrawiam i weny!
Witam,
OdpowiedzUsuńoch tak, miny były na pewno piękne jak zobaczyli Iwao... powoli zaczyna pękać, co za okrutnik u nich nie ma takich atrakcji, a tutaj nie pozwala....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia