sobota, 21 maja 2016

*12*




***
**
*




   Trzy tygodnie później wjeżdżał na parking szkolny, na którym stał autobus. Nim mieli udać się w podróż. Obok niego czekali uczniowie wraz z nauczycielem muzyki i tańca. Płeć męska rozciągała kości, szykując ciało do długiej podróży. A płeć piękna, jak na damy przystało, zakrywały usta podczas ziewania. Zaparkował samochód na swoim miejscu i wysiadł. Ledwo powstrzymał się przed rzuceniem okiem na ich pełne szoku miny.
Gdy podszedł do bagażnika, by wyciągnąć torbę z ubraniami oraz z laptopem, podbiegł do niego Yoshi.
- Cześć – przywitał się wesoło na widok nauczyciela. – Jedziesz z nami?- popatrzył na mężczyznę maślanym wzrokiem.
- Nie, Woo – powiedział poważnie, wyciągając czarną, sportową torbę. Zabezpieczony i schowany do kabury pistolet, miał ukryty między rzeczami. – Przyszedłem się z tobą pożegnać – zakpił z chłopaka, uśmiechając się kącikiem ust.– Oczywiście, że jadę z wami, durny chłopaku!- powiedział głośniej, aby popsuć wszystkim wyjazd i wybić im z głowy głupie pomysły. Z oddali usłyszał jęki pełne cierpienia. O, tak. Wspaniała muzyka! Zamknął bagażnik, trzaskając nim. Pas torb zarzucił na ramię i ruszył w stronę autobusu, a za nim jak pies za swoim panem, podążył Yoshi. Po drodze włączył alarm w samochodzie, tym samym go zamykając. Kluczyki wrzucił do małej kieszonki w torbie, nim wepchnął ją do luki bagażowej w autobusie.
- Dzień dobry!- przywitali się z nim chórkiem uczniowie.
- Witam – odpowiedział bezlitosnym głosem, stając z drugiej strony wejścia do autobusu.
- Cześć – usłyszał głos Coopera.
Iwao nie odpowiedział. Pff… Nawet nie spojrzał w jego stronę. Też coś.
- Pora wyruszać w drogę – poinformował wszystkich Cooper, klaszcząc kilka razy, popędzając ich do wsiadania.
Jako ostatni do autobusu wszedł Iwao. Rozejrzał się, szukając wolnego miejsca. Najwięcej było z przodu. O, nie. Nie zamierzał tu siedzieć. Szedł na tyły, a widząc to siedzący tam uczniowie szybko się przesiadali. Tak też miał wolne ostatnie miejsca. Ściągnął płaszcz, kładąc na oparciu fotela. Usiadł wygodnie, opierając głowę o zagłówek.
O dziwo wszyscy przybili na czas, więc punkt siódma wyjeżdżali z parkingu szkolnego.
Jak na razie podróż mijała w ciszy. Większość osób pochrapywała sobie, a inni milczeli, by nie zakłócić im drzemki. Sam Iwao sprawiał wrażenie jakby spał. Miał zamknięte oczy i oddychał płytkim jednostajnym rytmem. Z tego powodu Yoshi nie wiedział jak się zachować. Usiąść czy…
- Zamierzasz stać całą drogę, Woo?- odezwał się Iwao, nie otwierając oczu. Czuł zapach i wzrok chłopaka na sobie jak tylko podszedł.
- A mogę koło okna?
Jedna powieka uchyliła się. Po chwili żałował, że to zrobił, widząc wlepione w siebie potulne spojrzenie. Przeklął pod nosem, przesuwając się. Miał do TYCH oczu SŁABOŚĆ, chyba większą niż do kawy.
Yoshi pisnął uradowany i gdyby mógł podskoczyłby z radości. Będzie siedział koło swojego ukochanego! A to znaczy, że spędzą ze sobą kolejne godziny razem. Czy jest coś wspanialszego?
Tak jak podejrzewał, chłopak przytulił się do jego boku, splatając ich palce razem. Jaki był przewidywalny. Z racji, że bardziej zależało mu na nastolatku, z powodu misji oczywiście, niż na pracy, nie odepchnął go.
- Prześpij się, hmm?- zaproponował, doskonale wiedząc, ile spał w nocy. Sam wycisnął z niego wszystkie siły i soki po zmroku. Zwłaszcza w drugiej rundzie, bo dojście zajęło mu dużo więcej czasu niż po pierwszym numerku.
- A obudzisz mnie na postój?- zapytał sennym głosem. Naprawdę wymęczył go i jego dziurkę. Ale cała rozkosz i przyjemność wynagradzała wszyściuteńko. A do tego pan Sawyer go nie odepchnął. Życie jest piękne!
- Tak. Śpij – przyłożył jeszcze usta do jego skroni, wywołując tym uśmiech na słodkiej twarzy. Zaraz, zaraz. Słodkiej? Przyjrzał się uważnie jego młodej buzi… Była słodka i niewinna jak u nastolatka. 

 ****

   Cała podróż zmieniała się kilka godzin później. Harmider, jaki panował w autobusie wywołał postój koło jakiegoś baru szybkiej obsługi. Pech chciał, że obok stał również sklep samoobsługowy. A Yoshi pochrapywał w najlepsze sobie na jego ramieniu.
- Woo – nie chciał go budzić, ale obiecał. A on dotrzymuje obietnic jak nikt inny – Woo – powtórzył głośniej.
- Je…ce chw…le – wymamrotał przez sen, obejmując mężczyznę drugą ręką w pasie.
- Spóźnisz się na matematykę!- krzyknął spanikowanym głosem.
Zadziałało, bo chłopak zerwał się jak poparzony. 
Iwao, wybuchł głośnym szczerym śmiechem. Nie zwracając, jeszcze, uwagi na to, że chłopak sprawiał, że robił to coraz częściej. Uczniowie, którzy jeszcze nie wysiedli z autobusu, obejrzeli się za siebie, gdzie siedział nauczyciel matematyki. Rozdziawili szeroko nie tylko usta, ale i oczy, widząc u niego odprężony i pogodny wyraz twarzy. Wyglądał na kilka lat młodszego i sprawiał wrażenie przyjaznego.
- To było nie fajne! - pożalił się, poprawiając włosy, a następnie koszulkę.
Spoglądający na nich członkowie chóru wybiegli z autobusu jak tylko zobaczyli morderczy wzrok Iwao. W takim nastroju mogła go widzieć tylko jedna osoba.
- Nie marudź tylko zbieraj swój tyłeczek – byli już sami, więc pozwoli sobie na milszy głos – Jak chcesz zrobić jakieś zakupy to się pośpiesz, Woo.
Yoshi posmutniały opuścił głowę i przepchał się obok Iwao. Taa, nieważne jak bardzo chciał iść do sklepu, to nie mógł. Poprosił rodziców o pieniądze, lecz ci odmówili.
- Skąd, kurwa, ten kolejny uścisk – zaklął w myślach, zaciskając mocno szczękę. – Woo - zatrzymał chłopaka, wyciągając portfel. Wyjął z niego banknot, zwinął go i wcisnął w dłoń chłopaka. Oddałby mu wszystkie pieniądze, jakie ma, a miał ich sporo, byleby nie widzieć tego smutku na jego ślicznej twarzy, a przede wszystkim w oczach – Idź zaszalej. Tylko niech ci cukier nie uderzy do głowy.
- Jackson – chciał zaoponować, widząc nominał banknotu. Co jeśli ten odbierze, że jest z nim dla pieniędzy?
- Za dziesięć minut wyjeżdżamy – klepnął go w tyłek.– A poznałeś mnie już na tyle, że jak nie zdążysz na czas, to cię zostawię?
- Jakbyś potrafił – prychnął pod nosem jak rozjuszona kotka.– Dziękuje – i pocałował go. Krótko, bo krótko. Ale pierwszy raz to on zainicjował pocałunek!
Czy było coś do skomentowania zachowania chłopaka?
Tak, zostawi to bez słowa.
- Jak możesz to kup mi puszkę tego czegoś z kofeiną - nie, on nie prosił. On rozkazywał.
- Tak jest!- zasalutował, po czym odwrócił się na pięcie i pobiegł do sklepu.
- A ty, co?- odezwał się bezlitośnie do Coopera, który nie spuścił z niego wzroku, odkąd wysiadł z autobusu za chłopakiem – W muzeum jesteś, że przyglądasz mi się jak jakiemuś, pierdolonemu, okazowi?- powiedział głosem pełnym pogardy.
- Eee…?
- Wybacz, ale nie znam się na muzyce, więc nie dziel się ze mną swoim głosem – o, tak. Bycie złym jest dużo łatwiejsze niż bycie miłym. Odszedł na bok zostawiając Coopera z bezrozumnym wyrazem twarzy.
O, proszę. Yoshi wyrobił się w niecałe dziewięć minut. Ze sklepu wracał z kolegami z chóru, rozmawiając z zapałem. W jednej ręce trzymał siatkę z zakupami, wymachując nią na wszystkie strony. Kilka razy uderzył się w nogę, jednak nie zwrócił na to zbytniej uwagi. W drugiej miał butelkę wody. Od paplania musiało mu zasychać w gardle, bo brał łapczywe łyki, gdy odzywał się ktoś inny. Widząc to poczuł jak język przykleja mu się do podniebienia. Zdał sobie sprawę, że od wyjścia z domu nic nie pił. Cóż… Wytrzyma kolejne cztery godziny bez wody. Ważne, aby chłopak miał to, o co prosił.
- Są wszyscy – poinformował Cooper, wchodząc do autobusu za ostatnią grupką uczniów. W niej znajdywał się Yoshi.
Autobus ruszył, gdy Iwao wsiadł. Śmierdziało w nim chemią i konserwantami. Co te bezmyślne dzieciaki jedzą? Wygoni chłopaka gdzie indziej, jak jego jedzenie będzie wydalać takie okropne zapachy. Yoshi czekał na niego z otwartą puszką. Bez słowa wziął ją od niego, siadając. Wypił jej zawartość za jednym przechyleniem. Pustą wrzucił do siatki z zakupami chłopaka. Rozparł się wygodnie, spoglądając na błogi wyraz twarzy nastolatka. Yoshi wcinając jakiegoś batona, podkulił nogę, siadając bokiem, a przodem do mężczyzny.
- Chcesz?- zapytał Yoshi, wystawiając dłoń z łakociem.
Iwao pochylił się, lecz nie do batona, a do warg. Językiem wdarł się do ust chłopaka, który chętnie je uchylił. Koniuszkiem zebrał roztopioną czekoladę ze słodkiego języczka nastolatka. Odsunął się zlizując jeszcze ślinę z kącika jego ust. Delektował się chwilę smakiem czekolady jak i Yoshiego.
- Wyborniej smakujesz bez dodatków – stwierdził, wywołując rumieniec u
licealisty.

 ****

- Jackson?
- ...Hmm?
- Ile masz lat?
- Tyle na ile wyglądam, Woo.
- A… Masz żonę?
- Woo, czy ta czekolada wyżarła ci mózg?
- Em… Nie?
- To skąd ci przyszło do głowy tak absurdalne pytanie?
- Ehh… To znaczy, że…?
- Poświęcam ci każdą wolną minutę, a do tego odwiedziłeś mnie kilka razy w mieszkaniu. I co? Widziałeś tam jakąś kobietę?
- No, widziałem…
- Służąca się nie liczy, więc?
- Nie.

 ****

- Jackson?
- Trzy.
- Co trzy?
- Masz trzy pytania, na które szczerze odpowiem.
- Tak mało?
- Wystarczająco by mnie poznać, Woo.
- Ehh, no, ale…
- Tylko nie trać ich na te idiotyczne, bo masz je, aż, trzy.
- A skąd będę wiedział, że nie kłamiesz?
- Czy chcesz szczerej odpowiedzi?
- No jasne, Jackson!
- Zostaną ci, zatem dwa.
- Toż to totalna…
- Więc?
- No, niech będzie.
- Bo obiecuje, Woo.  A ja obietnicy nie złamię nawet pod groźbą śmierci.
- Czyli… Odpowiesz szczerze na pytania, jakie zadam, tak?
- Czasem naprawdę myślę, że masz papkę zamiast mózgu, Woo.
- A www...!
- Zwracasz na nas niepotrzebną uwagę, a zaraz dojedziemy na miejsce.
- To zostały mi dwa?
- Imponuje mi twoja zdolność z dziedziny, której nauczam, Woo.
- Dobrze się bawisz?
- Z dnia na dzień coraz lepiej.

 OooO

 - Wesołe miasteczko? Zgodziłeś się na, pierdolone, wesołe miasteczko!?- bezlitosny głos rozszedł się po całym holu w którym stali.– Czy ty, kurwa, zamieniłeś się z którymś z tych bezmyślnych dzieciaków na rozum?- nie przebierał w słowach. Nie byli w szkole, to też się nie hamował.– A może twój rozwój umysłowy zatrzymał się na poziomie pięciolatka!?- Iwao wykorzystał okazję do przekazania Cooperowi jak bardzo gardzi jego osobą i ma wstręt do jego wyglądu.
   Godzinę temu przyjechali do hotelu. Po odebraniu kluczy, w tym specjalnego dla Iwao, rozdzielili uczniów po pokojach. Yoshi wylądował najbliżej Jacksona. Poszli się ulokować w tymczasowych sypialniach i odświeżyć. Później spotkali się w restauracji hotelowej, aby zjeść coś ciepłego. Zamówił pieczoną rybę Doradę z czosnkiem i ziołami, i bukiet warzywny. Do picia podwójne ekspresso. Wypił je, czekając na obiad. Połowa dań uczniów składała się z pizzy i frytek, a na stole wylądowały butelki z gazowanymi napojami. Specjalnie wybrał miejsce, aby tylko Yoshi usiadł obok niego. Na zamówienie nie musieli długo czekać, zwłaszcza na pizzę. Kelner z jego talerzem pojawił się, gdy licealiści kończyli posiłek. Nim kelner odszedł kazał mu otworzyć rachunek na swoje nazwisko. Dyrektor by się jeszcze przekręcił, widząc ceny dań, jakie zamówiłby przez cztery dni. Wycierając usta w chusteczkę po zjedzonym posiłku, ktoś rzucił tekstem o wesołym miasteczku. A ten idiota, Cooper, zgodził się. I tak znaleźli się na środku holu z morderczym wzrokiem Iwao. Przebywający w hotelu goście uciekali w popłochu, jakby wymachiwał pistoletem na prawo i lewo. Nawet kierownik bał się podejść i go uspokoić, bo jego ton głosu przyprawiał gości o gęsią skórkę. I cóż… Jego też, bo nie miał odwagi stanąć z zabójcą twarzą w twarz.
Najchętniej zacisnąłby swoje długie palce na szyi Coopera i z przyjemnością patrzyłby na ulatujące z niego życie. Rzeczywistość była jednak inna i nie mógł pozwolić by sadystyczna część jego charakteru przejęła nad nim kontrolę. Zwłaszcza w obecności chłopaka.
- Ktokolwiek opuści mury tego hotelu…- po kolei zmierzył każdego morderczym wzrokiem, nie pomijając Coopera. Na nim wzrok zawiesił dłużej - Okaże mi brak szacunku. A doskonale wiecie…- tu spojrzał na swoich uczniów, którzy uczęszczali na matematykę - ...Jak cenię sobie szacunek. I jeśli chcecie poczuć na sobie konsekwencję, nie okazując mi jej, to proszę bardzo - urwał, wskazując dłonią na drzwi wyjściowe.
Było jasne, że żaden nie odważy się na wyjście bez jego zgody.
Zakaz to zakaz.
- Weź daj na luz!- odzyskał głos Cooper.- Nie jesteśmy w szkole to nie zachowuj się jak nauczyciel!- walczył o wyjście uczniów. Sam chętnie wybrałby się z nimi zabawić. Już nie pamiętał kiedy ostatnio był w wesołym miasteczku.
- Mam słuchać osoby, która najwyraźniej zamieniła się z chujem na głowy?- odpowiedział, patrząc na niego bestialskim wzrokiem. Za kogo on się uważa, że go poucza? To on powinien pokazać mu jak ubiera i zachowuje się prawdziwy mężczyzna. Dyrektor podjął dobrą decyzję wysyłając go z nimi. Bo to on trzymał ich żelazną ręką.
- Panie Sawyer?- odezwał się Yoshi, podchodząc do nauczyciela matematyki. Zrobiło mu się przykro, gdy muzyk dostawał burty za ich pomysł. Chcieli się tylko zabawić, zwłaszcza, że ich małe miasto takie atrakcje omijały szerokim łukiem. Jakby nie istniało. Pierwszy raz mógł sobie pozwolić na zabawę, bo dostał pieniądze od Jacksona – Nie jesteśmy już dziećmi…
- Nawet się nie waż, Woo!- głos Iwao zmieniał barwę, gdy zwracał się do niego. Tylko tym razem nie przebijała się żadna nutka ciepła. Głos miał zimny. Aczkolwiek różnił się od tego, jakim zwrócił się do Coopera. Podszedł do chłopaka, patrząc na niego ostrzegawczo. – Nie pogrywaj sobie ze mną, bo wszystko się skończy, rozumiesz?- ten temat nie podlegał dyskusji. Chłopak ma go słuchać, a nie przekonywać do zmiany decyzji. Zwłaszcza przy świadkach. Miał przy nich okazać…
Słabość do jego proszącego wzroku?
Pociąg do niego?
Nie.
Prędzej pozwoliłby strzelić sobie między oczy, niż pokazać niedoskonałość w swoim bestialskim charakterze.
Yoshi oczywiście wyczytał między wierszami. Wycofując się, zachował się jak egoista. Jednakże mężczyzna był ważniejszy niż, pierdolone, wesołe miasteczko!
- Jasne - skulił się w sobie. Opuścił głowę, widząc zawiedzione spojrzenia kolegów i koleżanek. Nie chciał tego. Obarczania go o to, że pan Sawyer się nie zgodził. Okej, może i nie traktował go tak źle jak innych, nie obrażał go, a kpiny, jakie do niego kierował, wywoływały uśmiech na jego ustach, a nie smutek. Ale czy to powód, aby rzucać go wilkowi na pożarcie?

*
**
***

3 komentarze:

  1. Super opowiadanie! Iwao powoli pęka choć nadal jest tym zimnym zabójcą. Uwielbiam Yoshiego tak samo jak Iwao!
    Takie cudne opowiadanie, a tak mało osób komentuje. Szkada.
    Czekam na next.
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! Perfekcja w najmniejszym wersie! Kocham tę opowiadanie tak bardzo, że ciągle nowego rozdziału wyczekuje z zapartym tchem!
    Iwao pęka. Widać zmiane w jego zachowaniu. Tylko boję się, że odwali coś głupiego przy Yoshim.
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    och tak, miny były na pewno piękne jak zobaczyli Iwao... powoli zaczyna pękać, co za okrutnik u nich nie ma takich atrakcji, a tutaj nie pozwala....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń