wtorek, 29 marca 2016

*4*



   

***
**
*

   Wjeżdżając na szkolny parking, nie przewidział, że wzbudzi na nim, aż taką sensacje. Uczniowie, którzy na nim przebywali, mijając ich w poszukiwaniu wolnego miejsca, spoglądali na niego jak na ważną osobistość. Gdy zaparkował swojego nowego Rang Lower’a Evoque, zgasił silnik. Odetchnął uspokajająco kilka razy, wyciągając kluczyk ze stacyjki. Zadanie, jakie otrzymał wymagało od niego przeprowadzki do miasta, w którym był tu kilka dni temu. Na czas jego wykonania musiał wcielić się w nauczyciela matematyki.

wtorek, 22 marca 2016

*3*




***
**
*

Pierwsze miasto, pierwsze zadanie.
Iwao siedział w samochodzie, ukrywając się w cieniu. Obserwował budynek od trzech godzin, i czekał, aż jego cel opuści miejsce pracy. Gdy zobaczył, wychodzącego mężczyznę, na dłonie wsunął czarne rękawiczki. Cicho wysiadł z samochodu, i równie cicho je zamknął. Dziś nie zamierzał strzelać. Miał w planach, co innego. Przemykał przez parking, unikając oświetlających go lamp. Skradał się do ofiary niczym lew polujący na gazelę.

poniedziałek, 14 marca 2016

*2*




***
**
*

- To było niepotrzebne – usłyszał męski gruby głos za sobą. Iwao przystanął, nie odwracając się poczekał na ojca. Dopiero, gdy się zrównali ruszył w wybranym kierunku – Zostanie zwołane zebranie w związku z tym, co się wydarzyło – pan Sawyer nigdy nie troszczył się o swojego syna. On tylko wymagał od niego jak najlepszych wyników w nauce i w szkoleniach. Rozmawiając z nim za dziecka, nastolatka czy tak jak teraz dorosłego, przechodził od razu do celu rozmowy.

niedziela, 6 marca 2016

*1*




***
**
*

   W nieznanej miejscowości, gdzieś w głębi lasu, stał wiekowy zamek. Droga do niego wiodła przez gęsty las. Tak gęsty, że nie przebijał się najmniejszy promień księżyca. Wyboistą i wąską szosę oświetlały długie światła samochodu. Mimo, iż Iwao jeździł nią od lat, i znał ją na pamięć, to mocno trzymał kierownicę. Nie, dlatego, że straci panowanie nad kierownicą, ale by nie najechać na jakąś dziurę i uszkodzić podwozia. Już znalazło się kilku takich, którzy chcąc się popisać, szarżowali nie znając dokładnie drogi.

środa, 2 marca 2016

Prolog




***
**
*
   
   W pomieszczeniu panowała ciemność. Blask księżyca przebijał się przez firanki, oświetlając biurko, i fotel. W głębi biura na krześle, siedział tajemniczy mężczyzna, ukrywając się w cieniu. Jego ciało nie drgnęło, a serce nie zaczęło bić szybciej, gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do mieszkania. Słysząc kroki na korytarzu, z kabury, ukrytej pod czarną marynarką, wyciągnął Barette 9mm. Czekając na właściciela mieszkania, sprawdził magazynek. Robił to, tylko, dla zabicia czasu. Dla niego mógł znajdować się jeden nabój, a i tak wykonałby robotę perfekcyjnie. Gdy otworzyły się drzwi od gabinetu, wtedy sięgnął po tłumik.
- Nie radzę – uprzedził mężczyznę przed zapaleniem światła. Spokojnie wkręcił tłumik do lufy pistoletu. Światło wpadające do gabinetu z korytarza, oświetliło sylwetkę zabójcy, jednak żaden promień nie sięgnął jego twarzy. Usłyszał sapniecie i przyśpieszony oddech drugiego, gdy ten zobaczył broń.
- Cze-Czego chcesz?- wyjąkał wystraszony, cofając się krok.
- Czy wy zawsze musicie zadawać tak idiotyczne pytania?- zapytał sam siebie, mając na myśli wszystkich, których zabił. No dobra, rozumiał strach. W końcu przyszedł odebrać życie. I, każdy jego cel domyślił się tego, bądź spodziewał się jego obecności w swoim domu. Ale czy to powód do zachowywania się jak idiota?- Dobrze wiesz, po co tu jestem – dodał pustym głosem. Bawiła go cała sytuacja. Czekał tylko, aż zacznie się targować.
- Ile ci za mnie zapłacili?- zapytał, wchodząc do gabinetu. Drżącymi rękoma otworzył szafkę, w której miał sejf – Zapłacę ci dwa razy więcej – mężczyzna na samą myśl, że za chwilę umrze wpisał źle kod. Zabójca parsknął pod nosem. Nie z pomyłki mężczyzny, a z propozycji. Ilu już się z nim targowało? Multum. I jeśli by przyjmował ich propozycje, byłby miliarderem - Trzy razy więcej!- dopowiedział panicznie – Albo podaj sumę!- łapał się każdej możliwej deski ratunku.
- Zleceniodawca zapłacił taką kwotę, abyś nie był w stanie jej przebić – poinformował od niechcenia swój cel – Więc zakończmy ten cyrk. Złóż modlitwę, i po sprawie – wstał z krzesła, idąc powolnym krokiem. Blask księżyca oświetlił połowę jego twarzy. Teraz mógł pozwolić na jej ujrzenie. Będzie ona ostatnim, co zobaczy nim zgaśnie w nim życie. Widok łez na twarzy swojej ofiary nie robił na nim żadnego wrażenia. Strach, jaki widział w jego oczach nie poruszył jego zimnego serca, ani sumienia, którego był pozbawiony. Tak został wychowany. Na bezlitosnego mordercę. Dlatego też bez wahania uniósł dłoń z bronią, i przystawił ją do czoła drugiego.
- Pro-Proszę – wypłakał, klękając przed zabójcą, całując czarne lakierowane buty.
Nie robiło mu to różnicy czy cel będzie patrzył mu w oczy czy nie. Miał zadanie. Zabić. I zrobi to. Po chwili odbezpieczył pistolet, po czym nacisnął spust. Martwe ciało samoczynnie opadło na podłogę. Nie martwił się sprzątaniem po „pracy”. Wszystkie łuski, jakie posiadała ich organizacja, były gładkie, przez co policja miała trudności z ustaleniem, z jakiej broni ofiara została zastrzelona.
- Trzysta osiem – rzucił do siebie, wychodząc z gabinetu, odkręcając tłumik z broni, i schował do kabury. Pozbył się czarnych rękawiczek, gdy wyszedł z budynku, wrzucając je do śmietnika. Nieśpiesznym krokiem ruszył do swojego czarnego, luksusowego samochodu. Gdy usiadł na miejscu kierowcy, wyciągnął telefon ze schowka.

Cel ściągnięty

Poinformował swojego szefa przez wysłanie wiadomości.

OooO

No, więc mamy za sobą prolog. Mam nadzieję, że jest na tyle nietresujący, że Was zaciekawi, i wrócicie do dalszych rozdziałów, które na razie będą pojawiać się raz na miesiąc. 

Safira Luna Blacke : Miło, że wróciłaś :)

Jeszcze takie małe pytanko. Czy byłby ktoś na tyle dobry, i betaował moje wypociny? Jeśli tak to proszę zostawić maila lub nr. GG :) 

Pozdrowienia :*