wtorek, 29 marca 2016

*4*



   

***
**
*

   Wjeżdżając na szkolny parking, nie przewidział, że wzbudzi na nim, aż taką sensacje. Uczniowie, którzy na nim przebywali, mijając ich w poszukiwaniu wolnego miejsca, spoglądali na niego jak na ważną osobistość. Gdy zaparkował swojego nowego Rang Lower’a Evoque, zgasił silnik. Odetchnął uspokajająco kilka razy, wyciągając kluczyk ze stacyjki. Zadanie, jakie otrzymał wymagało od niego przeprowadzki do miasta, w którym był tu kilka dni temu. Na czas jego wykonania musiał wcielić się w nauczyciela matematyki.
Zastąpić tego, któremu zmiażdżył gardło stopą. Zabijając go, nie znał powodu jego śmierci, jednak, gdy otrzymał nowe zadanie, wszystko złączyło się w jedną całość. Nikt nie wydał na niego wyroku. Musiał to zrobić, by wykonać obecną misje. To przynajmniej miało jakiś sens. Wysiadł z samochodu, i z nawyku chciał poprawić czerwony krawat, którego nie miał. Był zmuszony do pozbycia się go, ponieważ jedną z informacji, jaką, przez lata, zdobyła policja była, że tajemnicy zabójcy ubrani byli w czarne garnitury i czerwone krawaty. To jedyny trop, na jaki wpadli podczas przesłuchiwania jednego ze świadków. By nie wzbudzać podejrzeń na czas misji nie mógł ich ubierać. Dlatego też zamiast garnituru miał na sobie czarne jeansy, biały sweterek, a na to brązowy płaszcz z czarnymi skórzanymi wstawkami na połach. Pierwszy raz w życiu miał zwyczajne ubranie. I, nie tylko to. Pierwszy raz będzie musiał żyć w śród normalnych ludzi. A to wydawało się trudniejsze niż zadanie, jakie otrzymał.
Idąc do szkoły ze wszystkich sił starał się, by nie posłać któremuś z uczniów morderczego spojrzenia. Wszyscy patrzyli na niego, szeptając coś do siebie na ucho. Nie przejął się nimi, jak i grupką chłopaków, którzy stali przed śmietnikiem, zamierzając wrzucić do niego jakiegoś ucznia. Iwao szybko ocenił chłopaka. Wyglądał on na słabego fizycznie, i psychicznie. Na ofiarę, a na takich najłatwiej się znęca. Nie błądził po korytarzach, bo zapoznał się z planami budynku dwa dni wcześniej. To też wiedział, gdzie mieściło się biuro dyrektora. Wchodząc po schodach, uczniowie ustępowali mu z drogi, bojąc się jego aury. Próbował ją zmienić, ale nie potrafił. Od lat była częścią jego mrocznego charakteru. Gdzieś w tłumie mignął mu chłopak, przez którego się tu znalazł, ale zaraz zniknął. Otworzył drzwi z tabliczką „sekretariat”.
- Dzień dobry – przywitał się z kobitą siedzącą za biurkiem. Ta podniosła głowę słysząc nieznany głos – Nazywam się Jackson Sawyer.
- Ah, tak, tak – pisnęła kobieta, rumieniąc się, widząc atrakcyjnego mężczyznę – Pana dyrektora nie ma, ale zostawił mi wszystko dla pana, panie Sawyer – podeszła do regału, i wyciągnęła z niego zieloną teczkę. Z innej szafki wzięła plik kartek, i podeszła do Iwao – Tu ma pan umowę o pracę – podała mu teczkę – Proszę zapoznać się z nią, i przynieść mi podpisaną. Jeden egzemplarz jest dla pana. Tu…- w dłonie wcisnęła mu potrzebne dokumenty. Wchodząc w jego przestrzeń osobistą, wskazała palcem na pierwszą kartkę – jest plan pańskich zajęć. Tu…- przerzuciła stronę – informacja, co uczniowie przerobili z poprzednim nauczycielem, a tu…- następna kartka – co przed nimi – oddała mu wszystko – Resztę, proszę samemu przeglądnąć – wróciła na miejsce, uśmiechając się czarująco, na co i tak Iwao nie zwrócił uwagi.
- Czy to wszystko?- zapytał. Zawsze tak robił, chcąc się upewnić czy otrzymał wszystkie informacje.
- Pan dyrektor…- przerwała, słysząc pukanie – Proszę!
Do sekretariatu wszedł radosny nastolatek. Iwao przyjrzał mu się z góry na dół. Na zdjęciu, które otrzymał, wyglądał bardziej kobieco niż teraz. Zniknął makijaż. Górna część włosów nadal była blond, ale dół został przefarbowany na czarny. Miał na sobie ścieraną jeanswą kurtkę, spod której wystawała niebieska koszulka. Nogawki spodni schowane były to wysokich ciężkich, czarnych butów, a lewy nadgarstek zdobiło mnóstwo srebrnych bransoletek Wyglądał jak buntownik, a nie aniołek, którego pierwszy raz zobaczył.
- Dzień dobry – ukłonił się skrępowany, widząc przeszywający go wzrok nieznajomego – Ja… Do pana dyrektora. Miałem się zjawić przed ósmą.
- Dobrze, że jesteś, Yoshi!- odparła zadowolona, pojawieniem się chłopaka. Miała dużo pracy, i nie mogła sobie pozwolić na oprowadzenie nowego nauczyciela po szkole – Z tego, co pamiętam teraz będziesz miał lekcję matematyki, prawda? Tak się składa, że to wasz nowy nauczyciel…- uśmiechnęła się przepraszającą do Iwao, że oddaje go w ręce nastolatka – więc bądź tak dobry i pokaż panu Sawyerowi co i jak, dobrze?
Iwao chciał powiedzieć, że nie potrzebuje pomocy, ale nie mógł się zdradzić. Dlatego też przystanął na pomysł kobiety, układając usta w kpiący uśmiech.
- Ta-Tak, jasne – zająkał, spoglądając na matematyka.
- Idziemy…- spojrzał na wyzłacany zegarek, który nosił na lewym nadgarstku – czy może zamierzasz pobierać indywidualne lekcje?- rzekł swoim bezlitosnym głosem. Zaklął w myślach, widząc jak chłopak kuli się w sobie.
- Do widzenia – pożegnał się z kobietą, po czym odwrócił się do wyjścia. Nie czekając na nauczyciela, ruszył do klasy.
Iwao czuł bijący od chłopaka strach, i widział to w jego postawie. Zwłaszcza zgarbiona sylwetka, opuszczona głowa, i napięte mięśnie mówiły same za siebie.
- Poczekaj tu – rozkazał, gdy znaleźli się koło pokoju, w którym przebywali inni nauczyciele. Wszedł do środka, i nie witając się z nikim spojrzał na kartkę, by dowiedzieć, gdzie odbędzie się pierwsza jego lekcja. Znalazł kluczyk z numerem sali, i wyszedł, by go dać chłopakowi – Wejdźcie i poczekajcie – Iwao wrócił, rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu dzienników. Stały one w rogu na regale. Podszedł do mebla, lekceważąc ciekawskie spojrzenia, i wziął ten potrzebny. Otworzył go, chcąc zobaczyć ilu uczniów ma w klasie.  W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Specjalnie udawał zaciekawienie dziennikiem, by nie zapoznawać się z „kolegami”. Prędzej dałby sobie odciąć głowę, niż nawiąże jakąś relacje z którymś z nich. Ma jeden cel. I jego będzie się trzymał.
Specjalnie wyszedł, jako ostatni, by nie spotkać nikogo na korytarzu. Powolnym krokiem udał się do sali pod którą się zatrzymał. Zacisnął pięść na dzienniku, oddychając mocno przez nos, i wypuszczając powietrze ustami.
Sam przed sobą musiał przyznać, że… Denerwował się. I to tak bardzo, że cały trząsł się w środku.
- Co tak stoisz?- usłyszał męski głos, gdzieś z tyłu – Ty pewnie jesteś tym nowym od matematyki, tak?- dodał, gdy nie usłyszał odpowiedzi. Iwao miał ochotę sięgnąć po broń, i zabić faceta za tak jawną zniewagę. Miał jednak szczęście, że tą miał schowaną w schowku w samochodzie. Odwrócił się, chcąc zobaczy, kto śmiał odezwać się do niego - Jetem Bradley, ale wszyscy mówią mi Brad - wystawił dłoń, by przywitać się z nowym. Poczuł się zdezorientowany, gdy Iwao uniósł brwi zdegustowany jego widokiem.
Tylko dzięki praktyce panowania nad swoimi uczuciami, nie opuścił dziennika, i nie rozdziawił ust, widząc mężczyznę. Mężczyznę ubranego w… Nawet nie potrafił stwierdzić, w co. Skreślił go za sam wygląd. Bo jak mężczyzna może malować paznokcie? Albo, co gorsza, nosić damskie buty? Zaszczycając go ostatnim zniesmaczonym wyrazem twarzy, odwrócił się, i wszedł do klasy. Nigdy nie widział gorszego dziwadła.
W sali panował totalny harmider. Nastolatkowie przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Część siedziała na ławce, a inni stali na końcu, i śmiali się. Celowo cisnął dziennikiem o biurko, by zwrócić na siebie uwagę. Wszyscy natychmiast ucichli, i zerwali się na swoje miejsca.
- Przepraszam, że przeszkadzam – odezwał się swoim bezlitosnym głosem. Z przyjemnością przyglądał się nastolatkom, którzy wzdrygnęli się, słysząc jego ton – Czy wszyscy są obecni?- zapytał, zamiast sprawdzić obecność, ściągając płaszcz. Przewiesił go przez oparcie fotela – Czy to szkoła dla głuchoniemych?- stanął na środku przed biurkiem, opierając się o niego pośladkami. Nadal nikt nie odpowiedział – Ty…- wskazał na nastolatka – nazwisko?- zapytał tylko po to nie wzbudzać podejrzeń.
- Woo – odparł posłusznie, wstając.
- Odpowiedz na pytanie, skoro, jako jedyny w klasie słyszysz i mówisz – Iwao spróbował powiedzieć cieplejszym głosem. Co dziwniejszego, wyszło mu, bo chłopak spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczyma.
- Brakuje trzech osób – poinformował nauczyciela.
- Rozumiem – przyjął do wiadomości, splatając ręce na klatce piersiowej – Więc sobie na nich poczekamy. Siadaj.
Iwao wyglądał niczym posąg Greckiego Boga, siedząc w jednej pozycji, i tylko unosząca się klatka była dowodem na to, że żyje. Przez kilka naście minut nie poruszał się, ani nie mrugnął, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Wstał z biurka, gdy usłyszał śmiechy na korytarzu, a po chwili drzwi otworzyły się, i ujrzał chłopaków, którzy stali przy śmietnikach, i wyżywali się na słabszym. Ci olali nauczyciela i poszli do swoich ławek.
- Rozumiem, że panów nie obowiązuje dzwonek?- zapytał bezdusznie. Oh, jak on ich ustawi, to będą chodzić jak w zegarku – Wyjdźcie i wejdźcie jeszcze raz. Tym razem z kulturą. I ostrzegam, że będziecie to robić, to tak długo, aż będę usatysfakcjonowany.
Mieli zamiar mu odpyskować, ale umilkli widząc jego mordercze spojrzenie. A ich brak sprzeciwów zdaniem innych był niemal na pograniczu cudu, ponieważ żadnemu z nauczycieli nie udało się ich poskromić, a on zrobił to jednym gestem.
Pozwolił im wejść dopiero po dziesiątym razie, gdy wpadli na to by przeprosić za spóźnienie.
- Nazywam się Jackson Sawyer – przedstawił się, przechodząc się po klasie – Od dziś jestem waszym nowym nauczycielem od matematyki. Jak zauważyliście nie toleruję spóźnialstwa, i niekulturalnego oraz bezczelnego zachowania. Jestem tu by was czegoś nauczyć, choć niekoniecznie mnie to cieszy tak samo jak was – tu nie kłamał. Wolałby być gdzieś na końcu świata, odbierając komuś życie, niż prowadzić fałszywe, spokojne życie. Zatrzymał się przy ławkach spóźnialskich – Od następnej lekcji będziecie rekompensować, każdą zwłokę na moją lekcję. Jedna minuta to dwadzieścia pompek, a panie dwadzieścia przysiadów – uśmiechnął się wrogo, gdy na ich twarzach widział strach. O, tak. Aż dumny z siebie wypiął klatkę. Wrócił do biurka, siadającluźno na fotelu – Czy macie jakieś pytania?- w górę poleciały ręce, ale tylko płci pięknej – Nie dotyczące mojego wieku, i życia prywatnego?- dodał nim te zapytały. Schowały dłonie tak szybko jak je uniosły – To życie to piekło!- krzyknął w myślach.


OooO



Bradley Cooper - prowadzi chór szkolny. I, tak jak większość muzyków w stylu ubierania wyraża swój charakter, przez co uważany jest za dziwaka. 

OooO
Wybaczcie, ale w trakcie opowiadanie będę wstawiać nowych bohaterów. Na początku nie umiałam ich dobrać, i robię to w trakcie pisania. Umieszczę ich na końcu posta, jak i w zakładce "bohaterzy".  
Pozdrowionka... :*

3 komentarze:

  1. Super tylko straaasznie krótko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Adam Lambert *^*
    Ok, mogę umierać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    cieakawe co za zadanie ma dokładnie i to chodzi o Yoshiego, szybko ich okiełznał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń