Wjeżdżając na szkolny parking, nie przewidział, że wzbudzi na nim, aż taką sensacje. Uczniowie, którzy na nim przebywali, mijając ich w poszukiwaniu wolnego miejsca, spoglądali na niego jak na ważną osobistość. Gdy zaparkował swojego nowego Rang Lower’a Evoque, zgasił silnik. Odetchnął uspokajająco kilka razy, wyciągając kluczyk ze stacyjki. Zadanie, jakie otrzymał wymagało od niego przeprowadzki do miasta, w którym był tu kilka dni temu. Na czas jego wykonania musiał wcielić się w nauczyciela matematyki.
Zastąpić tego, któremu zmiażdżył gardło stopą. Zabijając go, nie znał powodu jego śmierci, jednak, gdy otrzymał nowe zadanie, wszystko złączyło się w jedną całość. Nikt nie wydał na niego wyroku. Musiał to zrobić, by wykonać obecną misje. To przynajmniej miało jakiś sens. Wysiadł z samochodu, i z nawyku chciał poprawić czerwony krawat, którego nie miał. Był zmuszony do pozbycia się go, ponieważ jedną z informacji, jaką, przez lata, zdobyła policja była, że tajemnicy zabójcy ubrani byli w czarne garnitury i czerwone krawaty. To jedyny trop, na jaki wpadli podczas przesłuchiwania jednego ze świadków. By nie wzbudzać podejrzeń na czas misji nie mógł ich ubierać. Dlatego też zamiast garnituru miał na sobie czarne jeansy, biały sweterek, a na to brązowy płaszcz z czarnymi skórzanymi wstawkami na połach. Pierwszy raz w życiu miał zwyczajne ubranie. I, nie tylko to. Pierwszy raz będzie musiał żyć w śród normalnych ludzi. A to wydawało się trudniejsze niż zadanie, jakie otrzymał.
Idąc do szkoły ze wszystkich sił starał
się, by nie posłać któremuś z uczniów morderczego spojrzenia. Wszyscy patrzyli
na niego, szeptając coś do siebie na ucho. Nie przejął się nimi, jak i grupką
chłopaków, którzy stali przed śmietnikiem, zamierzając wrzucić do niego
jakiegoś ucznia. Iwao szybko ocenił chłopaka. Wyglądał on na słabego fizycznie,
i psychicznie. Na ofiarę, a na takich najłatwiej się znęca. Nie błądził po
korytarzach, bo zapoznał się z planami budynku dwa dni wcześniej. To też
wiedział, gdzie mieściło się biuro dyrektora. Wchodząc po schodach, uczniowie
ustępowali mu z drogi, bojąc się jego aury. Próbował ją zmienić, ale nie
potrafił. Od lat była częścią jego mrocznego charakteru. Gdzieś w tłumie mignął
mu chłopak, przez którego się tu znalazł, ale zaraz zniknął. Otworzył drzwi z tabliczką
„sekretariat”.
- Dzień dobry – przywitał się z kobitą
siedzącą za biurkiem. Ta podniosła głowę słysząc nieznany głos – Nazywam się
Jackson Sawyer.
- Ah, tak, tak – pisnęła kobieta,
rumieniąc się, widząc atrakcyjnego mężczyznę – Pana dyrektora nie ma, ale
zostawił mi wszystko dla pana, panie Sawyer – podeszła do regału, i wyciągnęła
z niego zieloną teczkę. Z innej szafki wzięła plik kartek, i podeszła do Iwao –
Tu ma pan umowę o pracę – podała mu teczkę – Proszę zapoznać się z nią, i
przynieść mi podpisaną. Jeden egzemplarz jest dla pana. Tu…- w dłonie wcisnęła
mu potrzebne dokumenty. Wchodząc w jego przestrzeń osobistą, wskazała
palcem na pierwszą kartkę – jest plan pańskich zajęć. Tu…- przerzuciła stronę –
informacja, co uczniowie przerobili z poprzednim nauczycielem, a tu…- następna
kartka – co przed nimi – oddała mu wszystko – Resztę, proszę samemu przeglądnąć
– wróciła na miejsce, uśmiechając się czarująco, na co i tak Iwao nie zwrócił
uwagi.
- Czy to wszystko?- zapytał. Zawsze tak
robił, chcąc się upewnić czy otrzymał wszystkie informacje.
- Pan dyrektor…- przerwała, słysząc
pukanie – Proszę!
Do sekretariatu wszedł radosny nastolatek.
Iwao przyjrzał mu się z góry na dół. Na zdjęciu, które otrzymał, wyglądał
bardziej kobieco niż teraz. Zniknął makijaż. Górna część włosów nadal była
blond, ale dół został przefarbowany na czarny. Miał na sobie ścieraną jeanswą
kurtkę, spod której wystawała niebieska koszulka. Nogawki spodni schowane były
to wysokich ciężkich, czarnych butów, a lewy nadgarstek zdobiło mnóstwo
srebrnych bransoletek Wyglądał jak buntownik, a nie aniołek, którego pierwszy
raz zobaczył.
- Dzień dobry – ukłonił się skrępowany,
widząc przeszywający go wzrok nieznajomego – Ja… Do pana dyrektora. Miałem się
zjawić przed ósmą.
- Dobrze, że jesteś, Yoshi!- odparła
zadowolona, pojawieniem się chłopaka. Miała dużo pracy, i nie mogła sobie
pozwolić na oprowadzenie nowego nauczyciela po szkole – Z tego, co pamiętam
teraz będziesz miał lekcję matematyki, prawda? Tak się składa, że to wasz nowy
nauczyciel…- uśmiechnęła się przepraszającą do Iwao, że oddaje go w ręce
nastolatka – więc bądź tak dobry i pokaż panu Sawyerowi co i jak, dobrze?
Iwao chciał powiedzieć, że nie potrzebuje
pomocy, ale nie mógł się zdradzić. Dlatego też przystanął na pomysł kobiety,
układając usta w kpiący uśmiech.
- Ta-Tak, jasne – zająkał, spoglądając na
matematyka.
- Idziemy…- spojrzał na wyzłacany zegarek,
który nosił na lewym nadgarstku – czy może zamierzasz pobierać indywidualne
lekcje?- rzekł swoim bezlitosnym głosem. Zaklął w myślach, widząc jak chłopak
kuli się w sobie.
- Do widzenia – pożegnał się z kobietą, po
czym odwrócił się do wyjścia. Nie czekając na nauczyciela, ruszył do klasy.
Iwao czuł bijący od chłopaka strach, i
widział to w jego postawie. Zwłaszcza zgarbiona sylwetka, opuszczona głowa, i
napięte mięśnie mówiły same za siebie.
- Poczekaj tu – rozkazał, gdy znaleźli się
koło pokoju, w którym przebywali inni nauczyciele. Wszedł do środka, i nie
witając się z nikim spojrzał na kartkę, by dowiedzieć, gdzie odbędzie się
pierwsza jego lekcja. Znalazł kluczyk z numerem sali, i wyszedł, by go dać
chłopakowi – Wejdźcie i poczekajcie – Iwao wrócił, rozejrzał się po
pomieszczeniu w poszukiwaniu dzienników. Stały one w rogu na regale. Podszedł
do mebla, lekceważąc ciekawskie spojrzenia, i wziął ten potrzebny. Otworzył go,
chcąc zobaczyć ilu uczniów ma w klasie.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Specjalnie udawał zaciekawienie
dziennikiem, by nie zapoznawać się z „kolegami”. Prędzej dałby sobie odciąć
głowę, niż nawiąże jakąś relacje z którymś z nich. Ma jeden cel. I jego będzie
się trzymał.
Specjalnie wyszedł, jako ostatni, by nie
spotkać nikogo na korytarzu. Powolnym krokiem udał się do sali pod którą się
zatrzymał. Zacisnął pięść na dzienniku, oddychając mocno przez nos, i
wypuszczając powietrze ustami.
Sam przed sobą musiał przyznać, że…
Denerwował się. I to tak bardzo, że cały trząsł się w środku.
- Co tak stoisz?- usłyszał męski głos,
gdzieś z tyłu – Ty pewnie jesteś tym nowym od matematyki, tak?- dodał, gdy nie
usłyszał odpowiedzi. Iwao miał ochotę sięgnąć po broń, i zabić faceta za tak
jawną zniewagę. Miał jednak szczęście, że tą miał schowaną w schowku w
samochodzie. Odwrócił się, chcąc zobaczy, kto śmiał odezwać się do niego -
Jetem Bradley, ale wszyscy mówią mi Brad - wystawił dłoń, by przywitać się z
nowym. Poczuł się zdezorientowany, gdy Iwao uniósł brwi zdegustowany jego
widokiem.
Tylko dzięki praktyce panowania nad swoimi
uczuciami, nie opuścił dziennika, i nie rozdziawił ust, widząc mężczyznę.
Mężczyznę ubranego w… Nawet nie potrafił stwierdzić, w co. Skreślił go za sam
wygląd. Bo jak mężczyzna może malować paznokcie? Albo, co gorsza, nosić damskie
buty? Zaszczycając go ostatnim zniesmaczonym wyrazem twarzy, odwrócił się, i
wszedł do klasy. Nigdy nie widział gorszego dziwadła.
W sali panował totalny harmider.
Nastolatkowie przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Część siedziała na
ławce, a inni stali na końcu, i śmiali się. Celowo cisnął dziennikiem o biurko,
by zwrócić na siebie uwagę. Wszyscy natychmiast ucichli, i zerwali się na swoje
miejsca.
- Przepraszam, że przeszkadzam – odezwał
się swoim bezlitosnym głosem. Z przyjemnością przyglądał się nastolatkom,
którzy wzdrygnęli się, słysząc jego ton – Czy wszyscy są obecni?- zapytał,
zamiast sprawdzić obecność, ściągając płaszcz. Przewiesił go przez oparcie
fotela – Czy to szkoła dla głuchoniemych?- stanął na środku przed biurkiem,
opierając się o niego pośladkami. Nadal nikt nie odpowiedział – Ty…- wskazał na
nastolatka – nazwisko?- zapytał tylko po to nie wzbudzać podejrzeń.
- Woo – odparł posłusznie, wstając.
- Odpowiedz na pytanie, skoro, jako jedyny
w klasie słyszysz i mówisz – Iwao spróbował powiedzieć cieplejszym głosem. Co
dziwniejszego, wyszło mu, bo chłopak spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczyma.
- Brakuje trzech osób – poinformował
nauczyciela.
- Rozumiem – przyjął do wiadomości,
splatając ręce na klatce piersiowej – Więc sobie na nich poczekamy. Siadaj.
Iwao wyglądał niczym posąg Greckiego Boga,
siedząc w jednej pozycji, i tylko unosząca się klatka była dowodem na to, że
żyje. Przez kilka naście minut nie poruszał się, ani nie mrugnął, patrząc przed
siebie pustym wzrokiem. Wstał z biurka, gdy usłyszał śmiechy na korytarzu, a po
chwili drzwi otworzyły się, i ujrzał chłopaków, którzy stali przy śmietnikach,
i wyżywali się na słabszym. Ci olali nauczyciela i poszli do swoich ławek.
- Rozumiem, że panów nie obowiązuje
dzwonek?- zapytał bezdusznie. Oh, jak on ich ustawi, to będą chodzić jak w
zegarku – Wyjdźcie i wejdźcie jeszcze raz. Tym razem z kulturą. I ostrzegam, że
będziecie to robić, to tak długo, aż będę usatysfakcjonowany.
Mieli zamiar mu odpyskować, ale umilkli
widząc jego mordercze spojrzenie. A ich brak sprzeciwów zdaniem innych był
niemal na pograniczu cudu, ponieważ żadnemu z nauczycieli nie udało się ich
poskromić, a on zrobił to jednym gestem.
Pozwolił im wejść dopiero po dziesiątym
razie, gdy wpadli na to by przeprosić za spóźnienie.
- Nazywam się Jackson Sawyer – przedstawił
się, przechodząc się po klasie – Od dziś jestem waszym nowym nauczycielem od
matematyki. Jak zauważyliście nie toleruję spóźnialstwa, i niekulturalnego oraz
bezczelnego zachowania. Jestem tu by was czegoś nauczyć, choć niekoniecznie
mnie to cieszy tak samo jak was – tu nie kłamał. Wolałby być gdzieś na końcu
świata, odbierając komuś życie, niż prowadzić fałszywe, spokojne życie.
Zatrzymał się przy ławkach spóźnialskich – Od następnej lekcji będziecie
rekompensować, każdą zwłokę na moją lekcję. Jedna minuta to dwadzieścia pompek,
a panie dwadzieścia przysiadów – uśmiechnął się wrogo, gdy na ich twarzach
widział strach. O, tak. Aż dumny z siebie wypiął klatkę. Wrócił do biurka,
siadającluźno na fotelu – Czy macie jakieś pytania?- w górę poleciały ręce, ale
tylko płci pięknej – Nie dotyczące mojego wieku, i życia prywatnego?- dodał nim
te zapytały. Schowały dłonie tak szybko jak je uniosły – To życie to piekło!-
krzyknął w myślach.
OooO
Bradley Cooper - prowadzi chór szkolny. I,
tak jak większość muzyków w stylu ubierania wyraża swój charakter, przez co
uważany jest za dziwaka.
OooO
|
Wybaczcie, ale w trakcie opowiadanie będę wstawiać nowych bohaterów. Na początku nie umiałam ich dobrać, i robię to w trakcie pisania. Umieszczę ich na końcu posta, jak i w zakładce "bohaterzy".
Pozdrowionka... :*
Super tylko straaasznie krótko.
OdpowiedzUsuńAdam Lambert *^*
OdpowiedzUsuńOk, mogę umierać.
Hej,
OdpowiedzUsuńcieakawe co za zadanie ma dokładnie i to chodzi o Yoshiego, szybko ich okiełznał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia