***
**
*
Yoshi na próbę dotarł, jako ostatni. W auli siedział już cały chór wraz z nauczycielem śpiewu i tańca. Rzucił torbę na pierwszy lepszy fotel, i przeskakując przez resztę, dotarł na scenę. Wszyscy spoglądali na niego spod przymrużonych oczu. Najczujniej patrzył na niego Jonatan. Próbował znaleźć inne obrażenia na jego twarzy, ale odetchnął z ulgą nie znajdując siniaka pod okiem czy rozwalonej wargi. Widocznie chłopaki z drużyny nie mieli sił „sprać go”, bo zamiast ledwo iść ten prawie latał ze szczęścia.
Yoshi stanął obok przyjaciela rzucając
mu pytające spojrzenie.
- Co się stało?- zapytał cicho, jednym
uchem słuchając co mówi nauczyciel.
- Nie ważne – zbył go. Nie chciał go okłamywać, ale prawdy też nie
zamierzał powiedzieć. Gdyby to zrobił Jonatan pobiegłby do dyrektora i
zakablował, a pan Sawyer zastałby zwolniony. Pragnął nauczyciela tu, w tej
szkole.
- Skoro tak uważasz – odpowiedział
urażony tym, że Yoshi coś przed nim ukrywa. Od dziecka są przyjaciółmi, i
zawsze wszystko sobie mówili.
- To przez Sharona – powiedział pół prawdę,
by go uspokoić, i zapewnić, że nic mu nie jest.
- No dobrze panie i panowie!- Bradley,
nauczyciel klasnął kilka razy zwracając na siebie uwagę – Nie długo jedziemy na
stanowe!- krzyknął zadowolony, a odgłosy i oklaski radości rozniosły się po
auli. Dwóch nastolatków wyszło na środek i zaczęli tańczyć. Yoshi niewiele
zastanawiając się, dołączył do kolegów, i wygłupiał się razem z nimi. Była to
również ucieczka przed dalszą rozmową – Zaczniemy od „Stop Girl”, ok?- tę
piosenkę akurat wykonywali chłopcy, więc zszedł ze sceny, razem z dziewczynami. Zdarzało się, że chłopcy śpiewali i tańczyli cały układ sami, a nie kiedy dziewczyny tylko tańczyły, robiąc
za chórek. Były to jednak pojedyncze piosenki – No to zaczynamy!- dał znać, że
mogą rozpocząć próbę. Po chwili pomieszczenie wypełniła głośna muzyka, i czyste męskie głosy.
OooO
W tym samym czasie na parkingu
szkolnym, nie wiele brakowało, by Iwao zaczął walić głową w samochód. Przez
pocałunek, który nie chciał opuścić jego głowy, zapomniał o kluczykach. Stojąc
przed autem, przypominając sobie plan zajęć nastolatka, czuł się jak skończony
idiota. Palcami pomasował skronie, mając wrażenie, że zaraz pęknie mu głowa
przez brak czarnej, mocnej kawy. W szkole w pokoju nauczycielskim, owszem,
stało urządzenie do espresso, ale…
Po pierwsze: nie wziął swojej
filiżanki, a nie miał zamiaru pić z czyjejś.
Po drugie: kawa smakowała okropnie.
Skąd wiedział? Nalał sobie do
plastikowego kubeczka. I, wypluł ją szybciej niż wziął łyka, by jej smak nie
pozostał mu długo w ustach.
Po trzecie: szkoła skąpi na wygody dla
nauczycieli, którzy chcąc ją „oszczędzić" robią lurę. Gdyby napełniłby nią
szklankę, zobaczyłby przez nią świat.
Przypomniawszy sobie plan zajęć
nastolatka, ruszył do szkoły. Przemierzał, już, puste i ciche korytarze. Pulsowanie
w głowie nasilało się coraz bardziej, przez co miał ochotę udusić chłopaka.
Jeśli oddałby mu kluczyki byłby już w domu, z kawą w dłoni, a tak musi biegać
za nim, i za swoją własnością. Jak tylko tworzył drzwi audytorium miał wrażenie
jakby ktoś uderzył talerzami orkiestrowymi tuż przy uszach. Aż musiał podeprzeć
się ściany, gdy ból tętnił równie mocno, co głośno grała muzyka. Przez chwilę
nawet zobaczył mroczki przed oczyma. Dobrze, że umiał maskować swoje uczucia, i
nic nie było po nim widać. W oczach uczniów wyglądał groźnie i bezwzględnie z
morderczym wzrokiem.
Yoshi uśmiechnął się do mężczyzny i
pomachał mu jak tylko go zobaczył. Bradley, nie, Brad jak się przedstawił
mężczyzna, odwrócił się, chcąc zobaczyć, kogo tak chłopak entuzjastycznie przywitał.
Humor popsuł mu się, gdy Iwao spojrzał na niego poniżająco. Nie rozumiał, co
takiego mu zrobił, że ten traktuje go jak śmiecia lub jak powietrze. Nawet
teraz, gdy machnął na przywitanie udał, że tego nie widział, albo gorzej. Jego
nie widzi.
Iwao wziął kilka uspokajających
oddechów, prosząc w duchu, by ci przestali już śpiewać. Zszedł kilka schodów
niżej, i usiadł na rozkładanym krześle, czekając na nastolatka. Odchylił głowę,
przymykając oczy.
Yoshi ruszył do nauczyciela, jakby
przyciągał go magnes. Wyszarpał się przyjacielowi, który próbował go zatrzymać.
Znał kroki, i tekst piosenki na pamięć, więc nic się nie stanie, gdy przerwie w
połowie. Wbiegł po schodach, zatrzymując się przy nauczycielu matematyki.
- Panie Sawyer – zagryzł wargę, nie
wiedząc, co robić, bo mężczyzna nie otworzył oczu, ani nie dał znać czy go
usłyszał – Panie Sawyer – powtórzył, szturchając go lekko w ramie.
Szósty zmysł i wrażliwość mordercy zadziałał automatycznie.
Złapał go za rękę, sprowadzając do parteru. Yoshi pisnął wystraszony, na
reakcje zabójcy. Wykręcił mu rękę za plecy, kładąc płasko na brzuchu. Puścił
go, kiedy z gardła ucznia wydobył się jęk bólu, a z kącika oka wypłynęła łza,
znacząc blady policzek.
- Nie rób tak więcej – Iwao udzielił
przestrogi, pomagając mu wstać – Nic ci nie jest?- zapytał. Wcale się o niego
nie martwił, prawda? To dla dobra misji.
- Em, no – Yoshi pomasował bolące
ramie, próbując uspokoić siebie i swój płacz. Nie chciał dwa razy w ten sam
dzień ryczeć przy mężczyźnie, w którym się zadurzył – Przeżyję, nie?
- Tym razem, owszem, przeżyjesz –
przyznał szczerze, stając prosto. Jak on tęsknił za mówieniem prawdy. Nie
musiał łgać jak pies prosto w oczy – Mogę odzyskać swoje kluczyki?
- A, no jasne!- odpowiedział radosnym
głosem, lecz przebijała się jeszcze nutka cierpienia. Złapał dłoń Iwao w swoją,
i pociągnął w stronę miejsca, gdzie leżał plecak. Iwao sapnął na to doznanie.
Dłoń chłopaka wpasowała się w jego dłoń lepiej niż broń. Poczuł małą stratę,
gdy Yoshi go puścił, i uklęknął. Otworzył plecak, i wysypał z niego całą
zawartość. Wyleciały z niego zeszyty, książki, długopisy, telefon, IPod, i
wiele innych „śmieci”, a zdaniem nastolatków, potrzebnych im do życia – Zaraz
je znajdę!
- Tylko postaraj się zrobić to dzisiaj
– zakpił, siadając. Oparł łokcie na kolanach, pochylił głowę, i pomaskował
skronie. Miał nadzieję, że to uśmierzy ból.
-
Mam!- ucieszył się. Przez moment myślał, że je zgubił – Em, co panu?- zapytał
zatroskany, widząc jak przez bezwzględny wyraz twarzy przebija się męczarnia.
Iwao miał na języku wile ciętych
odpowiedzi, ale powstrzymał się. Miał go do siebie przyciągnąć, a nie odpychać.
- Przez brak kofeiny zaraz pęknie mi
głowa – odpowiedział, nie przestając masować skroni.
- Proszę poczekać!– i, już go nie było.
Iwao parsknął, kręcąc głową. Ten
chłopak był niemożliwy. Przyszedł po kluczyki, a on gdzieś z nimi pobiegł.
Yoshi wrócił po kilku minutach z puszką
w ręce. Przyklęknął obok plecaka, szukając w swoich rzeczach chusteczek. Gdy je
znalazł wytarł wieczko puszki, otworzył ją, i podał nauczycielowi.
- Nie jest to kawa, ale… Kofeina to
kofeina, nie?- uśmiechnął się ciepło do mężczyzny, podsuwając mu napój pod nos.
- Czym chcesz mnie otruć?- wziął od
chłopaka puszkę, patrząc na nią podejrzanie.
- To napój energetyczny – uświadomił go,
choć nie wiedział, po co. Nauczyciel mógł przecież przeczytać, a on jak zwykle
wyjdzie na głupka – Em, nie pił pan nigdy Red Bulla?
- Nie pije niczego, co ma w sobie konserwanty…-
przeleciał wzrokiem po składzie składników napoju – sztucznych barwników. I
nawet śmierdzi chemią – dodał, gdy do jego nozdrzy dotarł aromat.
- Smakuje lepiej niż pachnie –
zapewnił.
- Muszę wierzyć na słowo – napiłby się
wszystkiego, co pomoże zabić pulsowanie w czaszce. Nastolatek miał racje. Napój
smakował o wiele lepiej niż pachniał. Dla niego mógłby być mniej słodki, ale
lepsze to niż nic. Jednym duszkiem wypił całą zawartość puszki, i oddał pustą
chłopakowi. Odczekał chwilę, by upewnić się, że coś pomogło. I, aż odetchnął z
ulgą, gdy ból powoli słabł.
- I?- zapytał napiętym głosem. Chciał,
aby mężczyzna dzięki niemu poczuł się dobrze. Takie małe przeprosiny, za co to
dziś zrobił.
- Nie jest to kawa, ale kofeina to
kofeina – powtórzył słowa nastolatka.
Yoshi zaśmiał się głośno, na co Iwao
poczuł rozchodzący się dreszcz od serca po całym ciele, aż po same koniuszki
palców – Dziękuje, Woo.
- Nie ma, za co, panie Sawyer – rzekł wesoły,
i wszystkie swoje rzeczy zaczął wrzucać do plecaka.
- Czy mogę w końcu odzyskać swoje
kluczyki?- odparł czułym głosem.
Nie był to tylko szok dla nastolatka,
ale i dla niego. Po raz pierwszy nie udawał. Czułość w jego głosie była szczera
i prawdziwa tak samo jak Yoshi.
Co on z nim zrobił?
- A, no jasne!- Yoshi wstał z klęczek,
i wyciągnął kluczyki z kieszeni spodni. Podał nauczycielowi, który patrzył na
niego przenikliwie.
- Za ile kończysz próbę?- zapytał, sięgając jedna dłonią po kluczyki, a
drugiej delikatnie owinął palce na nadgarstku.
- Za dwie godziny – zarumienił się,
czując bijące ciepło od mężczyzny – Za godzinę?- poprawił, gdy Iwao podniósł kącik
ust w drwiący uśmiech – Już?- spróbował jeszcze raz, bo do ust dołączyły brwi.
- Od razu lepiej – pochwalił go, puszczając
rękę. Schylił się po plecak, i położył mu rękę u dołu pleców, ponaglając do
wyjścia – Pozwól, że odwiozę cię do domu.
- Ok – odpowiedział tępo. Odwrócił się,
pomachał Jonatanowi na pożegnanie, i wyszedł z auli za nauczycielem.
OooO
Przybywam z małym opóźnieniem, ale jestem.
Pozdrowionka dla Wszystkich Czytelników :*
słodkie;-)
OdpowiedzUsuńJeju, Kocham Iwao *^*
OdpowiedzUsuńA Yoshi jest taki uroczy!
Uwielbiam twoje opowiadania! Są w czołówce!
Hej,
OdpowiedzUsuńbosko, haha nie oddał kluczyków, stra się być milszym, a ta scena "o której kończysz oróbę" boska, nikt nie zareragował, że z nim idzie?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia