***
**
*
**
*
- Penie Sawyer…- do sypialni mężczyzny
weszła kobieta, niosąc w dłoniach srebrną tacę, a na niej filiżankę mocnej
czarnej kawy – pora wstawać – postawiła ją na szafce nocnej. Podeszła do okna
przesuwając zasłonkę tym samym wpuszczając do pokoju pierwsze promienie słońca.
Iwao przetarł zaspaną twarz dłońmi, i
usiadł na łóżku. Sięgnął po czarny napój, od którego zaczynał dzień. Gdy ją
wypił, odstawił filiżankę na miejsce, i wstał wymijając kobietę bez słowa.
Wyszedł z sypialni, idąc przez korytarzyk do łazienki. Jak każdego dnia na wieszaku obok zlewu wisiał mały ręcznik, i przyszykowane ubrania do biegania. Wyszczotkował zęby, umył twarz, i założył sportowe ciuchy. Dzień w dzień wstawał o 5: 30 po to by poćwiczyć przed pracą. Piętnaście minut później wychodził z domu, i biegał przez półtorej godziny. Wracał do domu przyjemnie zmęczony. Uwielbiał czuć ból w mięśniach, którym ukojenie przynosiła gorąca kąpiel. W owiniętym ręczniku w biodrach, udał się do sypialni. Otworzył małą garderobę, w której zamiast eleganckich czarnych garniturów, i białych koszul, miał zwykłe ubrania, choć nie należały do najtańszych. Chcąc zrobić ojcu na złość, kupił je u najlepszych projektantów, nie zważając na ich cenę. W końcu miał nieograniczony budżet, to też nie przejmował się nim. I chyba, dlatego też zakupił drogi samochód, którego będzie musiał się pozbyć po wykonaniu zadania. Wybrał biały kaszmirowy sweterek, ścierane jeansy, a do tego czarną skórzaną kurtkę. Gdy się ubrał, zszedł na dół do kuchni, gdzie czekało na niego śniadanie w postaci omleta z warzywami, i nieodłączną kawą. Po zjedzonym posiłku, udał się do łazienki by wypłukać usta płynem, później poszedł do biura by ostatni raz rzucić okiem na program nauczania. Z biurka wziął portfel, kluczyki, i gotowy zszedł do wyjścia. Ubrał eleganckie buty, i nie żegnając się z kobietą wyszedł do pracy.
Wyszedł z sypialni, idąc przez korytarzyk do łazienki. Jak każdego dnia na wieszaku obok zlewu wisiał mały ręcznik, i przyszykowane ubrania do biegania. Wyszczotkował zęby, umył twarz, i założył sportowe ciuchy. Dzień w dzień wstawał o 5: 30 po to by poćwiczyć przed pracą. Piętnaście minut później wychodził z domu, i biegał przez półtorej godziny. Wracał do domu przyjemnie zmęczony. Uwielbiał czuć ból w mięśniach, którym ukojenie przynosiła gorąca kąpiel. W owiniętym ręczniku w biodrach, udał się do sypialni. Otworzył małą garderobę, w której zamiast eleganckich czarnych garniturów, i białych koszul, miał zwykłe ubrania, choć nie należały do najtańszych. Chcąc zrobić ojcu na złość, kupił je u najlepszych projektantów, nie zważając na ich cenę. W końcu miał nieograniczony budżet, to też nie przejmował się nim. I chyba, dlatego też zakupił drogi samochód, którego będzie musiał się pozbyć po wykonaniu zadania. Wybrał biały kaszmirowy sweterek, ścierane jeansy, a do tego czarną skórzaną kurtkę. Gdy się ubrał, zszedł na dół do kuchni, gdzie czekało na niego śniadanie w postaci omleta z warzywami, i nieodłączną kawą. Po zjedzonym posiłku, udał się do łazienki by wypłukać usta płynem, później poszedł do biura by ostatni raz rzucić okiem na program nauczania. Z biurka wziął portfel, kluczyki, i gotowy zszedł do wyjścia. Ubrał eleganckie buty, i nie żegnając się z kobietą wyszedł do pracy.
Pierwsze lekcje zleciały mu szybko, i bez
karania żadnego z uczniów. Musiał sam przed sobą przyznać, że znalazł
przyjemność w nauczaniu. Mógł się podzielić wiedzą, jaką posiadał. I, tym razem
nie chodziło o walkę wręcz, posługiwaniem się bronią, a zasobem informacji,
jakie zdobył dzięki ciężkiej nauce.
- Sharon do odpowiedzi – zawołał chłopaka.
Ten, mimo, że przychodził na lekcję punktualnie to grzeszył inteligencja. Cud,
że na bisku nie zrobił sobie, ani kolegą z drużyny krzywdy.
- Em, nie umiem nic, proszę pana –
odpowiedział, nie patrząc na nauczyciela.
- Nie umiesz?- bezwzględny głos
nauczyciela rozszedł się po cichej sali. Nie musiał się powstrzymywać, bo Yoshi
miał teraz geografię. Tak, więc mógł być sobą, a nie udawać ciepłą kluchę - Chcesz mi powiedzieć, że przez siedemnaście lat nie nauczyłeś się dodawać i
odejmować?- zakpił z nastolatka.
- Em, no coś tam umiem – odparł cicho.
Reszta uczniów wybuchła śmiechem, słysząc jego wypowiedź.
- Powiedz mi Sharon…- Iwao wstał, i mierzył
go zawistnym spojrzeniem, idąc w jego stronę – od urodzenia jesteś skończonym
cymbałem?
- Ja, no…
- Nie odzywaj się, kretynie!- odwrócił się
tyłem do chłopaka. Miał ochotę walnąć go w twarz, by zmyć z niej durnowaty
wygląd – Nie wiem, co więcej czasu zajmie. Mi wpojenie czegoś do twego pustego
łba czy tobie złożenie prostego zdania!- Iwao usiadł na fotelu, sięgnął po długopis,
i wpisał mu ocenę. Ciekawy był jak znalazł się w trzeciej klasie liceum skoro inteligencją
równał się z siedmiolatkiem – Wyjazd z klasy!- rozkazał.
OooO
Minął miesiąc, a on nie poczynił postępów
w swojej misji. Nastolatek, co prawda wodził za nim zauroczonym i pełnym
podziwu wzrokiem, ale nie wykona pierwszego kroku. Ten należało do niego, i
chłopak chyba na to czekał. I czekać będzie do końca życia, bo nie miał pomysłu
jak się za to zabrać. Co miał podejść do niego i łgać jak pies? Wyznać mu
miłość do grobowej deski?
Przez chwilę pomyślał, że mógłby tak
zrobić. Gorzej, że nie wiedział jak dobrać słowa. Przekonał się, że chłopak, aż,
tak głupi nie jest, mimo informacji, jakie zdobyły wtyczki organizacji.
Okazja nadarzyła się szybciej niż zdążył
wymyśleć jakiś genialny plan. Wychodząc zza rogu korytarza wpadł na nikogo
innego jak na chłopaka, którego złapał nim ten upadł na podłogę.
- Emm…- Yoshi podniósł głowę, by zobaczyć,
z kim się zderzył – Przepraszam!- krzyknął spanikowany, widząc nauczyciela
matematyki.
Iwao parsknął rozbawiony.
- Za, co niby przepraszasz?- mężczyzna
pochylił się, by podnieść opuszczony zeszyt przez nastolatka – Za to, że na
ciebie wpadłem?- uniósł kpiąco brew.
- Eee…?
- Zawsze jesteś tak elokwentny czy tylko w
mojej obecności?- nie mógł sobie odmówić drwin z chłopaka. Wolał robić to niż
upokarzać go. Tym by go odstraszył. A to nie wchodziło w grę.
- No, eee…- Yoshi zarumienił się jak
dojrzałe jabłuszko, dochodząc do wniosku, że robi z siebie totalnego kretyna.
Co się ze mną dzieje!?- krzyknął spanikowany w myślach.
- Właśnie o tym mówię – Iwao pokręcił
głową, oddając mu zeszyt, który celowo przetrzymał, by chłopak nie uciekł z
prędkością światła – Proszę.
- A no, dziękuję – zabrał swoją własność,
odwracając głowę w bok, gdy usłyszał głosy chłopaków z zespołu futbolowego.
Przeraził się widząc w ich dłoniach mrożone napoje. Ci dostrzegając go,
uśmiechnęli się złośliwie, idąc w jego stronę – Teraz naprawdę przepraszam za to,
co się zaraz wydarzy!- powiedziawszy to schował się za zszokowanym
nauczycielem.
- O czym ty…- urwał, gdy poczuł na swojej
twarzy lodowatą wodę. Pochylił się chcąc wytrzeć oczy. Kiedy je otworzył
przekonał się, że nie była to woda a mrożony napój, sprzedawany w szkolnej
stówce – Dwa słowa – jeśli Yoshi myślał, że bezwzględny głos, którego
nauczyciel używa na co dzień jest okrutny to tym, co teraz odezwał się do nich
był wręcz zwyrodniały.
- Do ko-kozy?- wyjąkał jeden z nich, o
mało nie z sikając się w spodnie ze strachu.
- Macie przejebane – zagroził, odpychając
ich tak mocno, że się przewrócili.
Iwao wiedział, że nie może ich uderzyć,
upokorzyć na swój sposób, bo wyleciałby ze szkoły, nie wykonując zadania.
Dlatego też cieszył się ze swojego ubioru. Ubioru, który nie należał do
najtańszych. Podejrzewał, że sweterek, jaki ma na sobie to cztery wypłaty
rodziców tych idiotów.
Wpadł do łazienki, trzaskając drzwiami. Te
o mało nie wyleciały z futryny, robiąc hałas. Tak wielki, że uczniowie jak i
nauczyciele, siedzący w klasach przez chwile mieli wrażenie jakby w szkole
wybuchła bomba. A może i trzy. Gdyby Iwao był w zamku, i któryś z członków
organizacji posunąłby się do takiego czynu, leżałby martwy nim otworzyłby usta,
by przeprosić. Tu nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał ukończyć misję, a
zabijając tych przygłupów nie skoczyłoby się to za dobrze. Jednak ktoś musi
ponieść winę, i już wiedział, kim będzie ta osoba. Jak on w ogóle śmiał schować
się za nim, i zrobić z niego żywą tarczę? Po miesiącu pracy w tej szkole,
wszyscy poznali go już na tyle, by wiedzieć, że takie wyskoki kończą się źle.
Bardzo źle.
Przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze, i
niemalże widział, jak z uszu bucha mu para. Krew tak mocno w nim zawrzała, gdy
zobaczył kolory tęczy na swoim ubraniu. Włosy posklejał mu słodki napój, który
jeszcze kapał z niektórych kosmyków. Wciekły ściągnął skórzaną kurtkę i cisnął
ją do zlewu obok. Po chwili dołączył do niej biały kaszmirowy sweterek.
Odkręcił kran, i nabrał dużą ilość wody, by zmyć z siebie klejące konserwanty.
Po krótkim namyśle włożył głowę pod strumień. Tak o wiele łatwiej oczyści włosy
z napoju. Uniósł głowę spod kranu, stając prosto, słysząc otwierane drzwi, i
niepewne kroki. Nie przejął się wodą, która ściekała mu z włosów po umięśnionym
ciele, mocząc spodnie w pasie.
- Chciałeś czegoś, Woo?- złość nadal
krążyła w jego żyłach, utrudniając zmianę barwę głosu. Chłopak chyba za dużo
sobie wyobrażał, myśląc, że ujdzie mu to płazem tylko, dlatego, że traktował go
jak człowieka, a nie jak śmiecia.
- Em… Chciałem jeszcze raz przeprosić –
skulił się w sobie, widząc przerażające spojrzenie nauczyciela.
- Przeprosić?- wysyczał, podchodząc do
chłopaka. Zamachnął się, chcąc go spoliczkować, lecz w ostatniej chwili złapał
go mocno za szczękę, podnosząc głowę do góry – Myślisz, że to wystarczy?-
uniósł w zadowolonym uśmiechu kącik ust, dostrzegając ból i strach w jego
oczach. W oczach koloru mocnej, czarnej kawy, którą uwielbiał – To cię
rozczaruje…- przyciągnął go do siebie, ignorując łzy spływające po jego
zaczerwienionych policzkach – durny chłopaku!- odrzucił jego głowę, wkładając w
to więcej siły niż zamierzał. Yoshi zatoczył się do tyłu, uderzając plecami o
ścianę. Zsunął się po niej, i oplótł kolana rękoma, a z jego ust wydobył się
szloch pełen cierpienia. Iwao odwrócił się tyłem do młodszego, zaciskając
desperacko dłonie na mokrych włosach.
I, co on najlepszego zrobił? Takim
zachowaniem wystraszył go na tyle, że ten będzie odczuwał lęk za każdym razem,
gdy będzie próbował się do niego zbliżyć.
- Ja na-naprawdę…- Yoshi chciał
przeprosić, ale przerwał mu okrutny krzyk nauczyciela.
- Zamilcz!- musiał się uspokoić, a chłopak
mu to utrudniał, odzywając się płaczliwym głosem.
- A-ale…
- Zamknij się, kurwa mać!- ryknął na
nastolatka tym samym uwalniając się z całej wściekłości. Oparł dłonie na
ścianie, stając w lekkim rozkroku, i opuszczoną głową. Oddychał mocno przez
usta, by poskromić swoje mordercze oblicze. Na całe szczęście nie nosił ze sobą
broni, bo chłopak pewnie padłby martwy, a w pomieszczeniu roznosiłaby się woń
posoki. Nie, żeby jej w ogóle potrzebował. Umiał odebrać życie na kilka różnych
sposobów gołymi rękoma.
Gdy był pewny, że zagasił w sobie
bestialskie cechy, spojrzał na chłopaka. Yoshi nadal cicho łkał, obejmując się
rękoma jakby chciał się schować przed mężczyzną - Podejdź - wyciągnął po chwili
rękę do nastolatka. Yoshi wstał, i małymi kroczkami podszedł do nauczyciela. Z
lękiem chwycił dłoń. Iwao przyciągnął go do siebie. Złapał pod pachami, i
posadził na zlewach. Pod mokrą skórą poczuł rozchodzący się dreszcz, i nie był
on spowodowany z zimna. Rozsunął mu uda, stając miedzy nim – Boli?- zapytał,
widząc pojawiające się fioletowe odciski palców, które zaczął delikatnie muskać
kciukiem. Nie miał innego wyjścia jak ułagodzić sytuacje, i udobruchać
chłopaka.
Skinął, bojąc się odezwać. Nie chciał
zezłościć nauczyciela, dlatego wolał milczeć, cicho sobie szlochając – Wybacz,
ale w takich chwilach nie panuję nad sobą – wytłumaczył swoje zachowanie,
gotując się w sobie. On nie przeprasza. A teraz? Musiał skomleć jak jakiś
kundel! - Jeśli miałeś ochotę pooglądać mnie
półnagiego to mogłeś powiedzieć – rzekł bezlitosnym głosem, sięgając po
sweterek by wytrzeć w niego włosy – Rozebrałbym się z przyjemnością zamiast
zmywać z siebie to świństwo – zakpił by odgonić napiętą atmosferę.
Do Yoshiego dopiero teraz doszło, że
mężczyzna stoi przed nim bez góry ubrania. Jego twarz zrobiła się czerwona, tym
razem ze wstydu, a nie od płaczu, widząc umięśnioną klatkę mężczyzny. Nie była
przesadnie zbudowana, lecz było widać lata ciężkich ćwiczeń.
- Czy przewidziałeś nagrodę za poświęcenie
mojego perfekcyjnego wyglądu?- Iwao uważnie obserwował chłopaka. Całą uwagę
skupiał na oczach. Nie spuszczając z niego wzroku, delikatnie chwycił jego
dłoń, i przyłożył ją do swojego nagiego torsu. Dostrzegł mocniej poruszającą
się klatkę piersiową młodszego, i usłyszał przyśpieszony oddech. Sunął dłonią
po swoim nagim ciele. Wraz z nią do góry wędrował wzrok chłopaka. Gdy znalazła
się na barku Yoshi przyglądał się mu podnieconym spojrzeniem. Działał chyba
instynktownie, bo pochylił się i pocałował go. W pierwszym odczuciu westchnął
mocno przez nos. Smak jego ust był o wiele wyborniejszy od czarnego napoju, od
którego był uzależniony. Zassał się na dolnej wardze, ale nie mocno, by nie
sprawić mu bólu. Złapał ją zębami, po czym odchylając się, puścił. Nawet nie
zdał sobie sprawy, że zamknął oczy, tak jak młodszy. Gdy je otworzył chłopak
oddychał przez usta, nie wierząc w to, że został pocałowany. I to, przez kogo?
Przez mężczyznę, który jest najprzystojniejszy w mieście.
- Czy taka nagroda jest…- chrząknął
zawstydzony - zadowalająca?- dokończył,
uśmiechając się zadziornie. Gdy na powrót zobaczył łagodne spojrzenie, i
słyszał łagodny głos mężczyzny wiedział, że może się odezwać.
- Powiedzmy, że jest całkiem… Znośna – w
pomieszczeniu rozniósł się szczery śmiech Iwao, gdy nastolatek wydął dolną
wargę dotknięty jego słowami.
- Więc zamierza pan tak paradować po
szkole?
- Ta opcja jak najbardziej odpada – ten
pomysł żadnemu z nich na pewno nie przypadł do gustu – Przecież nie chcemy, aby
twoi koledzy utracili pewność siebie – Iwao nie był narcyzem, ale zdawał sobie
doskonale sprawę ze swojego ciała. W końcu latami ćwiczył, aby wyglądać jak
Grecki Bóg – Dlatego też…- sięgnął do kieszeni po kluczyki – pójdziesz do
mojego samochodu. W bagażniku znajdziesz czarną torbę sportową…- podkreślił - z
której wyciągniesz koszulkę – będzie to zarazem test na chłopaku. Doskonale
zdawał sobie sprawę, że w bagażniku znajduję się walizka, z którą się nie
rozstawał. Jeżeli chłopak wróci roztrzęsiony lub w ogóle nie wróci to znaczy,
że do niej zajrzał. A to skończy się źle. Nie tylko dla niego, ale i dla
nastolatka.
- Mam wziąć brudne ubrania?- przyjął
kluczyki, zeskakując ze zlewów.
- Od dawna oblewają cię tym czymś?- część
zadania, jakie otrzymał była ochrona dzieciaka. Upiecze dwie pieczenie na
jednym ogniu.
- Każdego dnia, gdy przekroczyłem próg
tego skrzydła szkoły – przyznał szczerze, chowając zawstydzony wzrok pod
grzywką.
- Rozumiem – włożył dwa palce pod brodę
licealisty, unosząc głowę – To już się więcej nie powtórzy – pocałował go
krótko – Idź już – rozkazał. Uśmiechnął się szczęśliwy, gdy ten zniknął za
drzwiami. To będzie naprawdę proste, a nawet się nie starał. Wystarczyło
poflirtować chwilę, oczarować go, i zmienić ton głosu, a chłopak miękł w jego
ramionach.
Tylko gdzie w tym wszystkim jest haczyk?
OooO
- Żądam zawieszenia tych bezmyślnych
dzieciaków, i poniesienia wszelkich kosztów!- gdyby członkowie organizacji
usłyszeli, jaką karę dla nich wybrał pewnie wyśmiali by go. Jednak Iwao jak to
Iwao. Wybiera kary, które zapamiętają do końca swojego nędznego życia.
Pan dyrektor mając sześćdziesiąt lat
pierwszy raz słyszał tak bezwzględny głos, a wzrok nauczyciela przyprawiał go o
gęsią skórkę. Nie miał nawet odwagi na sprzeciw.
- Zgadzam się na zawieszenie – przystanął
na pierwszy warunek – A ubranie do prania weźmie jedna z matek ucznia –
zaproponował, kurcząc się w sobie, gdy Iwao oparł dłonie na biurku, i pochylił
się w jego stronę.
- Myśli pan, panie dyrektorze, że kaszmir
wystarczy wrzucić do pralki i go wyprać?
Mężczyzna owszem tak myślał. Przecież
ubranie to ubranie, prawda?
- W porządku – zgodził się, przegrywając
walkę na wzrok. Nie miał najmniejszych szans z matematykiem. On staruszek boi
się młodego mężczyzny. Świat się kończy – Proszę przynieść rachunek za pralnie.
- Praca dla pana to czysta przyjemność –
zakpił z mężczyzny, lekceważąc to, że jest starszy, i powinien okazać mu
odrobinę kultury.
Ich rodziny poniosą ogromne straty
finansowe. On już się o to postara. Jeśli będzie trzeba to pojedzie do
większego miasta, wybierze najdroższą pralnie, i powie, że za wszelką cenę
ubranie ma wyglądać jak nowe. Niech korzystają z pieniędzy rodziców póki je
jeszcze mają. Później to on je będzie miał.
O, tak. Bycie złym człowiekiem wychodzi mu
perfekcyjnie.
***
No, i mamy kolejny rozdział. Z góry przepraszam za błędy :)
Pozdrowionka:*
No to postęp w relacjach, ale fajne:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Iwao.
OdpowiedzUsuńI naprawdę cos czuję, że ten bezwzględny morderca zmieni się pod wpływem chłoptasia.
Ja to czuję w kościach!
Witam,
OdpowiedzUsuńoch, najpierw trochę odstraszył, a potem..., tak jest bardzo przerażający...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia