środa, 6 kwietnia 2016

*6*




***
**
*

- Penie Sawyer…- do sypialni mężczyzny weszła kobieta, niosąc w dłoniach srebrną tacę, a na niej filiżankę mocnej czarnej kawy – pora wstawać – postawiła ją na szafce nocnej. Podeszła do okna przesuwając zasłonkę tym samym wpuszczając do pokoju pierwsze promienie słońca.
Iwao przetarł zaspaną twarz dłońmi, i usiadł na łóżku. Sięgnął po czarny napój, od którego zaczynał dzień. Gdy ją wypił, odstawił filiżankę na miejsce, i wstał wymijając kobietę bez słowa.
Wyszedł z sypialni, idąc przez korytarzyk do łazienki. Jak każdego dnia na wieszaku obok zlewu wisiał mały ręcznik, i przyszykowane ubrania do biegania. Wyszczotkował zęby, umył twarz, i założył sportowe ciuchy. Dzień w dzień wstawał o 5: 30 po to by poćwiczyć przed pracą. Piętnaście minut później wychodził z domu, i biegał przez półtorej godziny. Wracał do domu przyjemnie zmęczony. Uwielbiał czuć ból w mięśniach, którym ukojenie przynosiła gorąca kąpiel. W owiniętym ręczniku w biodrach, udał się do sypialni. Otworzył małą garderobę, w której zamiast eleganckich czarnych garniturów, i białych koszul, miał zwykłe ubrania, choć nie należały do najtańszych.  Chcąc zrobić ojcu na złość, kupił je u najlepszych projektantów, nie zważając na ich cenę. W końcu miał nieograniczony budżet, to też nie przejmował się nim. I chyba, dlatego też zakupił drogi samochód, którego będzie musiał się pozbyć po wykonaniu zadania. Wybrał biały kaszmirowy sweterek, ścierane jeansy, a do tego czarną skórzaną kurtkę. Gdy się ubrał, zszedł na dół do kuchni, gdzie czekało na niego śniadanie w postaci omleta z warzywami, i nieodłączną kawą. Po zjedzonym posiłku, udał się do łazienki by wypłukać usta płynem, później poszedł do biura by ostatni raz rzucić okiem na program nauczania. Z biurka wziął portfel, kluczyki, i gotowy zszedł do wyjścia. Ubrał eleganckie buty, i nie żegnając się z kobietą wyszedł do pracy.
Pierwsze lekcje zleciały mu szybko, i bez karania żadnego z uczniów. Musiał sam przed sobą przyznać, że znalazł przyjemność w nauczaniu. Mógł się podzielić wiedzą, jaką posiadał. I, tym razem nie chodziło o walkę wręcz, posługiwaniem się bronią, a zasobem informacji, jakie zdobył dzięki ciężkiej nauce.
- Sharon do odpowiedzi – zawołał chłopaka. Ten, mimo, że przychodził na lekcję punktualnie to grzeszył inteligencja. Cud, że na bisku nie zrobił sobie, ani kolegą z drużyny krzywdy.
- Em, nie umiem nic, proszę pana – odpowiedział, nie patrząc na nauczyciela.
- Nie umiesz?- bezwzględny głos nauczyciela rozszedł się po cichej sali. Nie musiał się powstrzymywać, bo Yoshi miał teraz geografię. Tak, więc mógł być sobą, a nie udawać ciepłą kluchę - Chcesz mi powiedzieć, że przez siedemnaście lat nie nauczyłeś się dodawać i odejmować?- zakpił z nastolatka.
- Em, no coś tam umiem – odparł cicho. Reszta uczniów wybuchła śmiechem, słysząc jego wypowiedź.
- Powiedz mi Sharon…- Iwao wstał, i mierzył go zawistnym spojrzeniem, idąc w jego stronę – od urodzenia jesteś skończonym cymbałem?
- Ja, no…
- Nie odzywaj się, kretynie!- odwrócił się tyłem do chłopaka. Miał ochotę walnąć go w twarz, by zmyć z niej durnowaty wygląd – Nie wiem, co więcej czasu zajmie. Mi wpojenie czegoś do twego pustego łba czy tobie złożenie prostego zdania!- Iwao usiadł na fotelu, sięgnął po długopis, i wpisał mu ocenę. Ciekawy był jak znalazł się w trzeciej klasie liceum skoro inteligencją równał się z siedmiolatkiem – Wyjazd z klasy!- rozkazał.

OooO

Minął miesiąc, a on nie poczynił postępów w swojej misji. Nastolatek, co prawda wodził za nim zauroczonym i pełnym podziwu wzrokiem, ale nie wykona pierwszego kroku. Ten należało do niego, i chłopak chyba na to czekał. I czekać będzie do końca życia, bo nie miał pomysłu jak się za to zabrać. Co miał podejść do niego i łgać jak pies? Wyznać mu miłość do grobowej deski?
Przez chwilę pomyślał, że mógłby tak zrobić. Gorzej, że nie wiedział jak dobrać słowa. Przekonał się, że chłopak, aż, tak głupi nie jest, mimo informacji, jakie zdobyły wtyczki organizacji.
Okazja nadarzyła się szybciej niż zdążył wymyśleć jakiś genialny plan. Wychodząc zza rogu korytarza wpadł na nikogo innego jak na chłopaka, którego złapał nim ten upadł na podłogę.
- Emm…- Yoshi podniósł głowę, by zobaczyć, z kim się zderzył – Przepraszam!- krzyknął spanikowany, widząc nauczyciela matematyki.
Iwao parsknął rozbawiony.
- Za, co niby przepraszasz?- mężczyzna pochylił się, by podnieść opuszczony zeszyt przez nastolatka – Za to, że na ciebie wpadłem?- uniósł kpiąco brew.
- Eee…?
- Zawsze jesteś tak elokwentny czy tylko w mojej obecności?- nie mógł sobie odmówić drwin z chłopaka. Wolał robić to niż upokarzać go. Tym by go odstraszył. A to nie wchodziło w grę. 
- No, eee…- Yoshi zarumienił się jak dojrzałe jabłuszko, dochodząc do wniosku, że robi z siebie totalnego kretyna. Co się ze mną dzieje!?- krzyknął spanikowany w myślach.
- Właśnie o tym mówię – Iwao pokręcił głową, oddając mu zeszyt, który celowo przetrzymał, by chłopak nie uciekł z prędkością światła – Proszę.
- A no, dziękuję – zabrał swoją własność, odwracając głowę w bok, gdy usłyszał głosy chłopaków z zespołu futbolowego. Przeraził się widząc w ich dłoniach mrożone napoje. Ci dostrzegając go, uśmiechnęli się złośliwie, idąc w jego stronę – Teraz naprawdę przepraszam za to, co się zaraz wydarzy!- powiedziawszy to schował się za zszokowanym nauczycielem.
- O czym ty…- urwał, gdy poczuł na swojej twarzy lodowatą wodę. Pochylił się chcąc wytrzeć oczy. Kiedy je otworzył przekonał się, że nie była to woda a mrożony napój, sprzedawany w szkolnej stówce – Dwa słowa – jeśli Yoshi myślał, że bezwzględny głos, którego nauczyciel używa na co dzień jest okrutny to tym, co teraz odezwał się do nich był wręcz zwyrodniały.
- Do ko-kozy?- wyjąkał jeden z nich, o mało nie z sikając się w spodnie ze strachu.
- Macie przejebane – zagroził, odpychając ich tak mocno, że się przewrócili.
Iwao wiedział, że nie może ich uderzyć, upokorzyć na swój sposób, bo wyleciałby ze szkoły, nie wykonując zadania. Dlatego też cieszył się ze swojego ubioru. Ubioru, który nie należał do najtańszych. Podejrzewał, że sweterek, jaki ma na sobie to cztery wypłaty rodziców tych idiotów.
Wpadł do łazienki, trzaskając drzwiami. Te o mało nie wyleciały z futryny, robiąc hałas. Tak wielki, że uczniowie jak i nauczyciele, siedzący w klasach przez chwile mieli wrażenie jakby w szkole wybuchła bomba. A może i trzy. Gdyby Iwao był w zamku, i któryś z członków organizacji posunąłby się do takiego czynu, leżałby martwy nim otworzyłby usta, by przeprosić. Tu nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał ukończyć misję, a zabijając tych przygłupów nie skoczyłoby się to za dobrze. Jednak ktoś musi ponieść winę, i już wiedział, kim będzie ta osoba. Jak on w ogóle śmiał schować się za nim, i zrobić z niego żywą tarczę? Po miesiącu pracy w tej szkole, wszyscy poznali go już na tyle, by wiedzieć, że takie wyskoki kończą się źle. Bardzo źle.
Przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze, i niemalże widział, jak z uszu bucha mu para. Krew tak mocno w nim zawrzała, gdy zobaczył kolory tęczy na swoim ubraniu. Włosy posklejał mu słodki napój, który jeszcze kapał z niektórych kosmyków. Wciekły ściągnął skórzaną kurtkę i cisnął ją do zlewu obok. Po chwili dołączył do niej biały kaszmirowy sweterek. Odkręcił kran, i nabrał dużą ilość wody, by zmyć z siebie klejące konserwanty. Po krótkim namyśle włożył głowę pod strumień. Tak o wiele łatwiej oczyści włosy z napoju. Uniósł głowę spod kranu, stając prosto, słysząc otwierane drzwi, i niepewne kroki. Nie przejął się wodą, która ściekała mu z włosów po umięśnionym ciele, mocząc spodnie w pasie.
- Chciałeś czegoś, Woo?- złość nadal krążyła w jego żyłach, utrudniając zmianę barwę głosu. Chłopak chyba za dużo sobie wyobrażał, myśląc, że ujdzie mu to płazem tylko, dlatego, że traktował go jak człowieka, a nie jak śmiecia.
- Em… Chciałem jeszcze raz przeprosić – skulił się w sobie, widząc przerażające spojrzenie nauczyciela.
- Przeprosić?- wysyczał, podchodząc do chłopaka. Zamachnął się, chcąc go spoliczkować, lecz w ostatniej chwili złapał go mocno za szczękę, podnosząc głowę do góry – Myślisz, że to wystarczy?- uniósł w zadowolonym uśmiechu kącik ust, dostrzegając ból i strach w jego oczach. W oczach koloru mocnej, czarnej kawy, którą uwielbiał – To cię rozczaruje…- przyciągnął go do siebie, ignorując łzy spływające po jego zaczerwienionych policzkach – durny chłopaku!- odrzucił jego głowę, wkładając w to więcej siły niż zamierzał. Yoshi zatoczył się do tyłu, uderzając plecami o ścianę. Zsunął się po niej, i oplótł kolana rękoma, a z jego ust wydobył się szloch pełen cierpienia. Iwao odwrócił się tyłem do młodszego, zaciskając desperacko dłonie na mokrych włosach.
I, co on najlepszego zrobił? Takim zachowaniem wystraszył go na tyle, że ten będzie odczuwał lęk za każdym razem, gdy będzie próbował się do niego zbliżyć.
- Ja na-naprawdę…- Yoshi chciał przeprosić, ale przerwał mu okrutny krzyk nauczyciela.
- Zamilcz!- musiał się uspokoić, a chłopak mu to utrudniał, odzywając się płaczliwym głosem.
- A-ale…
- Zamknij się, kurwa mać!- ryknął na nastolatka tym samym uwalniając się z całej wściekłości. Oparł dłonie na ścianie, stając w lekkim rozkroku, i opuszczoną głową. Oddychał mocno przez usta, by poskromić swoje mordercze oblicze. Na całe szczęście nie nosił ze sobą broni, bo chłopak pewnie padłby martwy, a w pomieszczeniu roznosiłaby się woń posoki. Nie, żeby jej w ogóle potrzebował. Umiał odebrać życie na kilka różnych sposobów gołymi rękoma.
Gdy był pewny, że zagasił w sobie bestialskie cechy, spojrzał na chłopaka. Yoshi nadal cicho łkał, obejmując się rękoma jakby chciał się schować przed mężczyzną - Podejdź - wyciągnął po chwili rękę do nastolatka. Yoshi wstał, i małymi kroczkami podszedł do nauczyciela. Z lękiem chwycił dłoń. Iwao przyciągnął go do siebie. Złapał pod pachami, i posadził na zlewach. Pod mokrą skórą poczuł rozchodzący się dreszcz, i nie był on spowodowany z zimna. Rozsunął mu uda, stając miedzy nim – Boli?- zapytał, widząc pojawiające się fioletowe odciski palców, które zaczął delikatnie muskać kciukiem. Nie miał innego wyjścia jak ułagodzić sytuacje, i udobruchać chłopaka.
Skinął, bojąc się odezwać. Nie chciał zezłościć nauczyciela, dlatego wolał milczeć, cicho sobie szlochając – Wybacz, ale w takich chwilach nie panuję nad sobą – wytłumaczył swoje zachowanie, gotując się w sobie. On nie przeprasza. A teraz? Musiał skomleć jak jakiś kundel! - Jeśli miałeś ochotę pooglądać mnie półnagiego to mogłeś powiedzieć – rzekł bezlitosnym głosem, sięgając po sweterek by wytrzeć w niego włosy – Rozebrałbym się z przyjemnością zamiast zmywać z siebie to świństwo – zakpił by odgonić napiętą atmosferę.
Do Yoshiego dopiero teraz doszło, że mężczyzna stoi przed nim bez góry ubrania. Jego twarz zrobiła się czerwona, tym razem ze wstydu, a nie od płaczu, widząc umięśnioną klatkę mężczyzny. Nie była przesadnie zbudowana, lecz było widać lata ciężkich ćwiczeń.
- Czy przewidziałeś nagrodę za poświęcenie mojego perfekcyjnego wyglądu?- Iwao uważnie obserwował chłopaka. Całą uwagę skupiał na oczach. Nie spuszczając z niego wzroku, delikatnie chwycił jego dłoń, i przyłożył ją do swojego nagiego torsu. Dostrzegł mocniej poruszającą się klatkę piersiową młodszego, i usłyszał przyśpieszony oddech. Sunął dłonią po swoim nagim ciele. Wraz z nią do góry wędrował wzrok chłopaka. Gdy znalazła się na barku Yoshi przyglądał się mu podnieconym spojrzeniem. Działał chyba instynktownie, bo pochylił się i pocałował go. W pierwszym odczuciu westchnął mocno przez nos. Smak jego ust był o wiele wyborniejszy od czarnego napoju, od którego był uzależniony. Zassał się na dolnej wardze, ale nie mocno, by nie sprawić mu bólu. Złapał ją zębami, po czym odchylając się, puścił. Nawet nie zdał sobie sprawy, że zamknął oczy, tak jak młodszy. Gdy je otworzył chłopak oddychał przez usta, nie wierząc w to, że został pocałowany. I to, przez kogo? Przez mężczyznę, który jest najprzystojniejszy w mieście.
- Czy taka nagroda jest…- chrząknął zawstydzony -  zadowalająca?- dokończył, uśmiechając się zadziornie. Gdy na powrót zobaczył łagodne spojrzenie, i słyszał łagodny głos mężczyzny wiedział, że może się odezwać.
- Powiedzmy, że jest całkiem… Znośna – w pomieszczeniu rozniósł się szczery śmiech Iwao, gdy nastolatek wydął dolną wargę dotknięty jego słowami.
- Więc zamierza pan tak paradować po szkole?
- Ta opcja jak najbardziej odpada – ten pomysł żadnemu z nich na pewno nie przypadł do gustu – Przecież nie chcemy, aby twoi koledzy utracili pewność siebie – Iwao nie był narcyzem, ale zdawał sobie doskonale sprawę ze swojego ciała. W końcu latami ćwiczył, aby wyglądać jak Grecki Bóg – Dlatego też…- sięgnął do kieszeni po kluczyki – pójdziesz do mojego samochodu. W bagażniku znajdziesz czarną torbę sportową…- podkreślił - z której wyciągniesz koszulkę – będzie to zarazem test na chłopaku. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w bagażniku znajduję się walizka, z którą się nie rozstawał. Jeżeli chłopak wróci roztrzęsiony lub w ogóle nie wróci to znaczy, że do niej zajrzał. A to skończy się źle. Nie tylko dla niego, ale i dla nastolatka.
- Mam wziąć brudne ubrania?- przyjął kluczyki, zeskakując ze zlewów.
- Od dawna oblewają cię tym czymś?- część zadania, jakie otrzymał była ochrona dzieciaka. Upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Każdego dnia, gdy przekroczyłem próg tego skrzydła szkoły – przyznał szczerze, chowając zawstydzony wzrok pod grzywką. 
- Rozumiem – włożył dwa palce pod brodę licealisty, unosząc głowę – To już się więcej nie powtórzy – pocałował go krótko – Idź już – rozkazał. Uśmiechnął się szczęśliwy, gdy ten zniknął za drzwiami. To będzie naprawdę proste, a nawet się nie starał. Wystarczyło poflirtować chwilę, oczarować go, i zmienić ton głosu, a chłopak miękł w jego ramionach.
Tylko gdzie w tym wszystkim jest haczyk?

OooO

- Żądam zawieszenia tych bezmyślnych dzieciaków, i poniesienia wszelkich kosztów!- gdyby członkowie organizacji usłyszeli, jaką karę dla nich wybrał pewnie wyśmiali by go. Jednak Iwao jak to Iwao. Wybiera kary, które zapamiętają do końca swojego nędznego życia.
Pan dyrektor mając sześćdziesiąt lat pierwszy raz słyszał tak bezwzględny głos, a wzrok nauczyciela przyprawiał go o gęsią skórkę. Nie miał nawet odwagi na sprzeciw.
- Zgadzam się na zawieszenie – przystanął na pierwszy warunek – A ubranie do prania weźmie jedna z matek ucznia – zaproponował, kurcząc się w sobie, gdy Iwao oparł dłonie na biurku, i pochylił się w jego stronę.
- Myśli pan, panie dyrektorze, że kaszmir wystarczy wrzucić do pralki i go wyprać?
Mężczyzna owszem tak myślał. Przecież ubranie to ubranie, prawda?
- W porządku – zgodził się, przegrywając walkę na wzrok. Nie miał najmniejszych szans z matematykiem. On staruszek boi się młodego mężczyzny. Świat się kończy – Proszę przynieść rachunek za pralnie.
- Praca dla pana to czysta przyjemność – zakpił z mężczyzny, lekceważąc to, że jest starszy, i powinien okazać mu odrobinę kultury.
Ich rodziny poniosą ogromne straty finansowe. On już się o to postara. Jeśli będzie trzeba to pojedzie do większego miasta, wybierze najdroższą pralnie, i powie, że za wszelką cenę ubranie ma wyglądać jak nowe. Niech korzystają z pieniędzy rodziców póki je jeszcze mają. Później to on je będzie miał.

O, tak. Bycie złym człowiekiem wychodzi mu perfekcyjnie.
***

No, i mamy kolejny rozdział. Z góry przepraszam za błędy :)
Pozdrowionka:*

3 komentarze:

  1. No to postęp w relacjach, ale fajne:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Iwao.
    I naprawdę cos czuję, że ten bezwzględny morderca zmieni się pod wpływem chłoptasia.
    Ja to czuję w kościach!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    och, najpierw trochę odstraszył, a potem..., tak jest bardzo przerażający...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń