Hej Mordeczki!
Wrzucam dziś rozdział, bo jutro mogę nie mieć kiedy i jak.
Powiem szczerze, że nachodzą mnie myśli, aby zakończyć pisanie i prowadzenie blogów. Owszem, kiedyś pisałam, że nie zamierzam porzucić opowiadań, bo nie ma komentarzy. Jednakże... Ich brak wcale nie motywuje.
***
**
*
Wyszedł
z pokoju, zakładając po drodze czarną kurtkę ze skórzanymi rękawami. Stanął
przed drzwiami, w którym tymczasowo gościł Yoshi wraz z kolegami. Zapukał dwa razy,
i schował dłonie do kieszeni, przybierając bezlitosną postawę. W drzwiach
pojawiła się buzia licealisty, nad którym znęca się Vivani. Iwao
skrzywił się widząc jego twarz i wątłą sylwetkę. Wyglądał jak prawdziwa ofiara
losu. Nie dziwił się, że to akurat padło na niego. Wystraszony podkuliłby ogon,
gdyby go miał. Patrzył wszędzie tylko nie w oczy rozmówcy. Nie chciał wiedzieć,
kogo ma za wzór do naśladowania, bo to tej osobie skręciłby kark. A później
pokazał licealiście jak być mężczyzną!
-
Zawołaj mi Woo - polecił swoim bezwzględnym głosem, cofając się krok, gdy ten
odszedł zostawiając drzwi otwarte.
-
Yoshi, pan Sawyer cię woła!- poinformował kolegę.
Z
hotelowego pokoju słychać było krzątanie, ciche przekleństwo, szybkie kroki, aż
wychyliła się głowa nastolatka. Jego włosy były w nieładzie, wzrok lekko zaspany,
a uśmiech pojawił się na jego słodkich ustach jak tylko zobaczył nauczyciela.
-
Tak?- zapytał ciekawy, co go sprowadza.
-
Weź kurtkę, i za pięć minut na dole - rozkazał bezlitośnie, po czym odwrócił
się, nie dając chłopakowi szansy na pytania. Pomysł na wyjście przyszedł mu do
głowy jak zobaczył smutne oczy chłopaka w holu, gdy zabronił im wyjścia.
Yoshi
chwilę patrzył się w miejsce, gdzie stał nauczyciel. Po minucie ocknął się, że
musi… Poprawić wygląd, przebrać się i… Nie zdąży! Wparował do pokoju jak
tornado, podbiegając do swojej torby. Z niej wysypał wszystkie ubrania, jakie
ze sobą zabrał. Nie były jakieś eleganckie, bo nie przewidział, że pójdzie na…
Randkę! Wynalazł czarne jeansy, które ładnie opinały mu się na pośladkach. Te
musiał wyeksponować, bo mężczyzna lubił zawiesić na nich swój wzrok. Na górę
wybrał białą bluzę z golfem. Lubił ją, bo była wygodna i ciepła.
-
Idziesz gdzieś?- zapytał zdziwiony Jonatan, wstając z łóżka.
-
Ehe!- odparł wesoły, wpychając niepotrzebne ubrania do torby. Przez to nie
zobaczył jak czujnie przygląda mu się przyjaciel.
-
Sawyer zabronił nam wychodzić - przypomniał mu, idąc za przyjacielem do
łazienki.
Yoshi
ściągnął koszulkę, w której drzemał nim przyszedł po niego mężczyzna. Z
kosmetyczki wyciągnął perfum. Spryskał nagie ciało, po czym ubrał bluzę. Wsunął
spodnie na tyłek, i uśmiechnął się zadowolony. Naprawdę podkreślały pośladki! Wyszczotkował jeszcze szybko zęby.
-
I?- o, co mu znów chodzi? Jest jego przyjacielem a nie bratem czy ojcem. Nie
musi mu się tłumaczyć.
-
A, co chciał Sawyer?- nie ustępował od wyciągnięcia z niego informacji. Podążył
za nim jak cień tyle, że się odzywał.
-
Jonatan…- wziął z krzesła skórzaną kurtkę, zostawiając ją odpiętą - co ty z
policji jesteś?- dokończył, zakładając wysokie buty. Do nich włożył nogawki.
Jego zdaniem wyglądał jak buntownik, a tak naprawdę bał się odezwać i postawić
Vivaniemu. Cóż… Pozory mylą.
-
Nie, ale…
-
Pogadamy później…- przerwał przyjacielowi nim ten się rozkręcił - Naraziątko!-
uciekł szybko z pokoju.
Windą
zjechał na parter. Rozejrzał się w holu za mężczyzną, lecz go nie znalazł.
Spóźnił się, a Jackson ceni sobie punktualność. Załamany odwrócił się na pięcie
z zamiarem wrócenia do pokoju. Co najlepszego zrobił? Stracił taką okazję. Na
bycie sam na sam z nauczycielem. Na randkę!
Iwao
zaśmiał się złowieszczo w demonicznym duchu, widząc zbolały wyraz twarzy. Nie
zamierzał pokazywać się od razu. Dostanie nauczkę, i następnym razem przybędzie
punktualnie. Ruszył szybkim krokiem za nim, gdy ten zmierzał do windy. Stanął
za licealistą jakby czaił się na swoją ofiarę. Poruszał się bezszelestnie, wiec
chłopak nie usłyszał, że za nim stanął.
Automatyczne
drzwi windy rozsunęły się.
-
Aaa…!- pisnął wystraszony, niczym ofiara w opałach, gdy zobaczył w odbiciu
lustra drugą sylwetkę.
-
To i tak mała kara za spóźnienie - stwierdził, obejmując go jedną ręką w pasie.
Naciskiem zmusił go do ruszenia się.
Yoshi
z nadal mocno bijącym sercem, odetchnął z ulgą, podążając za mężczyzną niczym
kukiełka na sznurkach w rękach lalkarza.
-
Gdzie idziemy?- odezwał się, gdy opuścili hotel. Szedł tak radośnie, że
podskakiwał przy każdym kroku.
-
Niespodzianka - odparł tajemniczo. Splótł ręce za plecami, wypinając umięśnioną
klatkę. Prezentował się dostojnie, a bezduszny wyraz twarzy sprawiał, że
wyglądał groźnie jak i majestatycznie. Nie było osoby, która by nie obejrzała
się za nimi. A dokładnie to za zabójcą. Ten jednak nie zwracał na nikogo uwagi
jakby z nastolatkiem byli jedynymi ludźmi na świecie. Iwao złapał chłopaka za
łokieć, zatrzymując go. Odwrócił go w stronę wejścia do…
-
Wesołe miasteczko?- szok i zdziwienie było słyszalne w glosie.
-
Masz pięć atrakcji - nie puszczając go przeszedł na druga stronę. Puścił go,
wpychając się do kolejki do kasy.
-
Nie żartujesz?- dopytał nim zaczął z radości skakać.
-
Gdzie się wpychasz pan!?- oburzył się mężczyzna, stojący na końcu łańcuszka.
-
Tak nie można!- odrzuciła kobieta.
-
Ej, głuchy jesteś?- do pretensji dołączył jakiś dryblas, u którego przy boku
stała wypindrzona blondynka. Jasnym było, że jest z nim dla wyglądu. Zbudowany
był niczym zapaśnik MMA wagi ciężkiej. Mimo ptasiego móżdżku, o jaki
podejrzewał go zabójca, wystraszył się tak jak reszta ludzi w kolejce i nic więcej
nie dodał.
Zadowolony
pochylił się do kasy. Za szybą siedziała starsza kobieta, wglądając na znudzoną
tak „ciężką” pracą.
-
Dwa normalne, poproszę - odezwał się do kobiety.
-
Oczywiście – odparła zachrypniętym głosem, podając bilety.
***
-
Chodź postrzelamy do kaczek!- zaproponował nastolatek, ciągnąc mężczyznę za
rękę w stronę budki z atrakcją – Ale będzie zabawa!- ucieszył się niczym
pięciolatek na widok dużej porcji waty cukrowej. – Ile za jedną grę?- zapytał
właściciela, stojącego w budce.
Ten
uśmiechnął się chytrze, widząc wesołego nastolatka. Jak nic może oszukać
chłopaka, i zarobi dużo więcej niż powinien wziąć.
-
Dzie…- zmienił zdanie widząc wzrok zabójcy – Pięć dolarów – poprawił, tym razem
uśmiechając się przepraszająco.
-
Płacę dwa, a jedenaste strzelanie gratis – kogo ten stary dziad chce naciągnąć?
Nie żałował Woo pieniędzy, ale nie da zarobić oszustowi. I tak wiadome, że
nastolatek nie ustrzeli ani jednej kaczki. Wyciągnął banknot z portfela i podał
facetowi. To ostatnie strzelanie zostawił dla siebie – O, którego miśka grasz,
Woo?- zapytał pochylny do ucha nastolatka, sięgając po broń.
-
O czarną pumę!- wskazał palcem na pluszaka,
-
Pumę?- powtórzył, biorąc broń od właściciela budki – Chyba niedźwiedzia – zakpił,
wpychając chłopakowi wiatrówkę w dłonie – Ile trzeba ustrzelić tych kaczek?-
dopytał sklepikarza.
-
Po wyżej dwudziestu w ciągu minuty – oznajmił zasady gry.
Nie
zaoponował w kwestii pieniężnej. Nic niestarci, bo chłopak broni trzymać nie
potrafi, a co dopiero ustrzelić kaczkę. W dodatku ruszającą się!
Tak
jak przewidzieli Iwao i sklepikarz Yoshi nie ustrzelił żadnej kaczki. Iwao nie
mogąc już wytrzymać jak chłopak się męczy podszedł do niego i ustawił w
odpowiedniej pozycji, pokazał jak trzymać broń, i jak ma strzelać. Nie wiele to
pomogło, ale „zabił” pięć kaczek, łącznie. W ramach pocieszenia dostał gumkę do
włosów.
-
To oszustwo!- pożalił się Yoshi. Odwrócił się do nauczyciela i wlepił w niego
pełne nadziei spojrzenie.
-
Woo?- objął chłopaka w pasie, przyciągając do siebie – Co będę miał z tego jak
wygram ją dla ciebie, mmm…?
Yoshi
zagryzł wargę myśląc przez chwilę. Gdy coś wymyślił złapał mężczyznę za
kołnierz, by się pochylił i wyszeptał mu swój pomysł na ucho.
Iwao
odsunął się, przyglądając się mu przenikliwie.
-
Dzisiaj?- spytał, patrząc na niego jeszcze czujniej niż wcześniej. Pożałuje jak
zrobi go w chuja!
-
Ehe – pokiwał energicznie głową, uśmiechając się od ucha do ucha. Wcale nie
wyglądał jakby z jego cudownych usteczek wyszła zbereźna propozycja.
-
W porządku – pocałował chłopaka, nie przejmując się ludźmi korzystających z
atrakcji wesołego miasteczka – To zaczynamy – dał znać facetowi, aby włączył
stoper i maszynę z kaczkami.
Przyjął
właściwą postawę, ustawił poprawnie ręce z bronią, i zaczął strzelać. Szło mu
tak idealnie, że musiał czekać na kaczki, aż uniosą się z powrotem. Tak, też po
minucie Yoshi odbierał swojego wybranego miśka.
-
Gratuluję – powiedział niezadowolonym głosem właściciel budki. Stracił maskotkę
wartą sto dolarów!
-
Dzięki!- krzyknął Yoshi. Tyle, że do nauczyciela, a nie do faceta.
Iwao
oddał wiatrówkę w równie zadowolonym humorze, co chłopak. Zarzucił mu ramie na
szyję i odeszli zostawiając wkurwionego i „wyruchanego” sklepikarza.
***
Późnym
wieczorem, gdy spali jego koledzy, wymknął się cicho z pokoju, i udał się do
nauczyciela. Musiał dotrzymać danego słowa. Zapukał cicho i czekał. Po chwili
drzwi otworzyły się, a w nich stanął mężczyzna.
-
Po co go wziąłeś, Woo?- zapytał, widząc w rękach dużą czarną maskotkę
Yoshi
w odpowiedzi wzruszył ramionami przepychając się do środka.
-
Co robisz?- odezwał się Yoshi, gdy zabójca zamknął drzwi, i usiadł przy biurku
stojącym pod oknem. Odłożył miśka na sofę, i podszedł do Iwao. Oplótł ręce na
szyi, chowając w nią nos. Jackson tak wspaniale pachniał. Jego feromony były
tak mocne, że uderzały mu do głowy! A bez koszulki czuł je jeszcze lepiej.
Kontynuował
pisanie raportu o przebiegu misji bez obaw, że nastolatek coś przeczyta. A, nawet,
jeśli rzuci okiem na monitor, to i tak nic nie zrozumie. Z organizacją
porozumiewają się łaciną. Zwłaszcza, gdy otrzymują zadania z dala od zamku. A język
ten jest uważany za język wymarły. Tak też niewielu ludzi go zna.
-
Zaraz skończę – pocałował chłopaka w skroń – Włącz telewizor, a na stole masz
deser waniliowy – oznajmił, wracając do pisania.
-
Super!- cmoknął nauczyciela w ramie, i zrobił, o co go proszono. Usiadł na
sofie obok miśka i sięgnął po pilota oraz lody w salaterce. Włączył telewizor
na pierwszy lepszy kanał, po czym zanurzył długą łyżeczkę w łakociu.
-…
Zatrzymany mężczyzna, który podejrzany
jest o zabójstwa kilkaset osób…
-
Pogłośnij – usłyszał głos Iwao, gdy zamierzał przełączyć program.
Zabójca
zerwał się z krzesła, i stanął za sofą.
-…
Dziś rano otrzymaliśmy informacje o
zgonie tajemniczego mężczyzny. Policja, ani lekarze nie znają powodu jego
śmierci….
-
Dobrze tak chujowi!- stwierdził nastolatek opluwając się roztopionymi lodami –
Powinien cierpieć tak jak jego ofiary!- dodał, wbijając łyżeczkę w roztopiony
smakołyk.
Iwao
nie skomentował wypowiedzi licealisty tylko trzepnął go w głowę.
-… Z tego, co
wiadomo mężczyzna nie posiadał przy sobie nic prócz broni i sygnetu jak się
kazało przy szukaniu jakichkolwiek dowodów…
W
oglądaniu przerwał mu dzwonek telefonu. Sięgnął po niego, wyciągając się przez
sofę do stołu, na którym leżał.
- Siedź tu, Woo – rozkazał głosem nieznoszącym
sprzeciwu. Nie mieli, kiedy dzwonić?- Witaj ojcze – odezwał się po odebraniu.
Wyszedł z salonu do sypialni, by chłopak nic nie usłyszał.
-
Oglądałeś wiadomości?- przeszedł do celu rozmowy.
-
Tak. Kogo złapali?- z drugiej strony dobrze, że zadzwonił, bo dwie się, kim był
idiota, który dał się złapać.
-
McMilan – padła krótka odpowiedź.
-
Żadna strata – stwierdził sucho, a wieść o jego śmierci spłynęła po nim jak
woda po kaczce.
-
A jak idzie tobie, synu?
-
Wszystko zgodnie z planem – przyznał dumny z siebie – Chłopak jest tak we mnie
wpatrzony, że za miesiąc nie będzie widział życia beze mnie – wyśmiał uczucia
nastolatka.
-
Bardzo dobrze – pochwalił postępy w zadaniu – Wiesz, kim on jest, prawda?-
zapytał retorycznie – No dobrze. Czekam na twój raport… I powrót synu – dodał
po chwili. Gdy usłyszał, że jeden z płatnych zabójców został złapany przez
chwile myślał, że to jego syn. Po mimo, że dowiedział się po kilku minutach kim
był pechowiec musiał się upewnić, że Iwao nic nie jest.
-
Tak jest – odparł posłusznie, kończąc połączenie.
Oczywiście
McMilan! To pewne, że zmarł skoro wziął tabletkę, którą miał każdy zabójca schowaną
w sygnecie. Organizacja w ten sposób upewniła się, że ich złapany człowiek nie
powie ani słowa. Mieli je łykać zaraz po aresztowaniu. Nim zabiorą wszystkie
rzeczy, jakie posiada każdy z nich. Trucizna zawarta w tabletce działa dopiero
po dziesięciu godzinach.
Wrócił
do salonu, kładąc telefon na stole obok pustej salaterki. Wysłał szybko maila,
i usunął wszelkie dowody z laptopa. Usiadł obok chłopaka, czekając, co zrobi, i
kiedy spełni swoją obietnicę. Widział jak z nerwów zagryza dolną wargę, a nogą
tak mocno podryguje, że trzęsła się sofa wraz z jego szczupłym ciałem.
-
Chodź do mnie – wyszedł z inicjatywą, wystawiając dłoń w kierunku chłopaka.
Yoshi
złapał rękę patrząc wszędzie tylko nie na twarz mężczyzny. W co on się
wpakował? Działał pod chwilą impulsu, i nie przemyślał dokładnie swojego
głupiego pomysłu. Ta maskotka zawróciła mu w głowie. Ale ona jest taka ładna,
puszysta i taka duża! A do tego nie podejrzewał, że Jackson umie tak dobrze
strzelać! Usiadł okrakiem na kolanach nauczyciela, wlepiając zawstydzony wzrok
w jego klatkę piersiową, która unosiła się równomiernie. Delikatnie opuszkami
palców zaczął badać półnagie ciało. Począwszy od barków sunął powoli w dół
zahaczając o stwardniały sutek, który lekko uszczypnął, wywołując dreszcz u mężczyzny.
W odpowiedzi nie usłyszał sapnięcia, klatka nadal poruszała się miarowo, i
tylko mocny uścisk, jaki odczuł na swoich udach był dowodem, że coś poczuł.
Czując więcej odwagi pochylił się i przyłożył swoje drżące wargi do ciepłej
skóry na szyi zabójcy.
Iwao
odchylił głowę dając chłopakowi wolną rękę. Musiał przyznać przed sobą, że
poczynania chłopaka robiły na nim wrażenie. Obawiał się ucieczki, a tu taka
niespodzianka. Poddał się łagodnym i subtelnym pocałunkom, zapominając o tym
kim jest, do kogo należy, i o powodzie dla którego się tu znalazł. Oddał się
przyjemności, którą czerpał z bliskości nastolatka.
Gdy
Yoshi dotarł pocałunkami do pępka, poruszał nogami, aby nauczyciel go puścił.
Nie bał się już tego, co ma zrobić. Dłonie mężczyzny puściły jego uda, a
przesunęły się na plecy, wsuwając pod cienką koszulkę. Ściągnął ją z ciała
chłopaka, gdy ten uniósł ręce. Ubranie odrzucił gdzieś na ślepo, skupiając całą
swą uwagę na mokrych wargach chłopaka. Złapał w dłoń jego włosy i przyciągnął
do agresywnego pocałunku. Yoshi drgnął wystraszony, lecz po chwili oddawał
pocałunek z zaangażowaniem, nie przejmując się swoją nieporadnością. Jackson
jest pierwszą osobą, z którą się całował. I chyba podobała mu się ta jego
niewinność, bo wręcz pożerał jego wargi.
-
Jackson…- odezwał się, gdy mężczyzna odsunął się od zmaltretowanych ust - ja jeszcze tego nie robiłem – wyznał,
zsuwając się z jego kolan. Trzęsącymi dłońmi złapał za guzik od spodni,
próbując go rozpiąć. Uśmiechnął się w sobie, widząc nie mały wzgórek pod
materiałem. Podobało się mężczyźnie.
-
Daj ja to zrobię – Iwao rozpiął guzik i rozporek, po czym zsunął spodnie. Nie
wstydził się swojego ciała, dlatego też nie miał żadnych obiekcji przed
rozebraniem się. Rozchylił zapraszająco nogi, robiąc między nimi miejsce
licealiście.
Yoshi
uniósł wzrok na penisa mężczyzny. Aż sapnął pod nosem, widząc jak twardy i
smukły członek leży na podbrzuszu, okolony kępką czarnych włosków. Nieśmiało
położył dłonie na udach mężczyzny, czując pod nimi nikłe owłosienie. Nie
spuszczając wzroku z penisa pochylił się i polizał go po całej długość.
Językiem poczuł nie tylko drgnięcie, ale i delikatną i ciepłą skórę. Bez
wahania wziął w usta samą główkę, chcąc poznać jej smak. Nie odrzuciło go nic,
więc pochylił się bardziej, i wsunął tyle ile zdołał. Słysząc ciche
westchnienie zaczął obciągać z zapałem.
Iwao
zamknął oczy próbując zapanować nad swoimi rządzami. Wyobrażał sobie jak
zaciska pięść na jego włosach i posuwa te słodkie usteczka. Mocno i głęboko.
Usłyszał dławienie, wiec uchylił powieki. Robił dokładnie to, o czym myślał.
Puścił nastolatka, który zaczął kaszleć, a z jego oczu poleciały łzy.
-
Wybacz – rzekł, choć bardziej było mu przyjemnie niż przykro. Pogłaskał
delikatnie chłopaka po policzku, poruszając biodrami, aby ten wrócił do
przerwanego obciągu.
Yoshi
skinął i pochylił się ponownie biorąc w usta pulsują główkę. Iwao odetchnął
pełną piersią, nie zamykając oczu. Nie chciał, by znów go poniosło. Tak widzi
zarumienioną twarz nastolatka. Kilka razy poczuł zęby na swoim kutasie, bo
chłopak czasem ssał go z takim zapałem, że zamiast przyjemności czuł ból.
Jeszcze kilka razy i może nauczy się, pomyślał oddając się rozkoszy, która
rozchodziła się po całym jego ciele. A największe ciepło czuł w sercu.
*
**
***
Witam,
OdpowiedzUsuńdopiero co natrafiłam na Twój blog, przeczytałam opis, i och rewelka jestem zachwycona, jest na liście, gdzie muszę zacząć czytać w najbliższym czasie (cóż mam obecnie bardzo ograniczony czas) ale czytać to ja to będę... więc tak masz nową czytelniczkę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńno to wyjście, okrutny jak on tak mógł, był już ubrany... i wesołe miasteczko, wygrał maskotkę cudownie, ale kim jest Yoshi bo te słowa ojca....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia