***
**
*
Kochali się jakby miałby to być ich
ostatni raz. Iwao ustami i dłońmi zbadał każdy skrawek ciała młodszego. Nie
pominął penisa chłopaka, leżącego dumnie na podbrzuszu. Pieścił go tak długo,
aż poczuł ciepłe nasienia w ustach. Później zanurzył się w jego ciasnej
dziurce, i kochali do utraty sił. A młodszy brał wszystko, co mężczyzna mu
dawał. Płakał, gdy zabójca z mocnych i ostrych pchnięć, przechodził na
delikatnie i wolne tępo. To było spełnienie jego najskrytszych marzeń. Te
zbliżenie wymazało wszystkie poprzednie. Było… Idealne i doskonałe, tak jak
mężczyzna, którego kocha.
- Czy…- chłopak zawahał się zadać pytanie.
- Hmm…?- mruknął zrelaksowany Iwao. Leżał
na boku przodem do nastolatka, nie potrafiąc spuścić z niego wzroku pełnego
uczuć. I tylko Yoshi był osobą, która miała to ujrzeć. Trzymał dłoń na biodrze
licealisty, co jakiś czas zjeżdżając na pośladek, i wracał na biodro by
kciukiem głaskać miejsce siniaka.
- Czy…
- Zamierzasz się dziś wysłowić?- zakpił
wesołym głosem, przeturlając się na mniejsze ciało. Oparł łokcie po bokach
głowy nastolatka - Nie mamy całej nocy - pochylił się, by skosztować tych
boskich ust. Westchnął z rozkoszy, by w pocałunku przekazać swoje uczucia do swojego
ucznia.
Tyle czasu myślał, gdzie w tym wszystkim jest haczyk. Zadanie wydawało
się naprawdę proste, nawet za proste. Teraz wiedział, że nie tylko chłopak dał
się złapać, ale i on sam.
- Czy to ty zabiłeś naszego nauczyciela?-
zapytał drżącym głosem. Znał odpowiedź, ale… Chciał sprawdzić mężczyznę czy coś
się miedzy nimi zmieniło i powie mu prawdę.
- Yoshi…- odezwał się łagodnym głosem,
patrząc wprost w oczy licealisty. Nie chciał mówić prawdy, ale skłamać już mu
też nie potrafił. Nie w oczy, które tak uwielbiał.- Nie zadawaj pytań, na które
nie chcesz znać odpowiedzi.- szepnął, przeczesując jego włosy.- Spij już.-
powiedział czule, kładąc się prosto. Za to Yoshi położył głowę na klatce
piersiowej mężczyzny, przymykając oczy. Wsłuchany w równomierny oddech i bicie
serca ukochanego, zasnął.
Iwao nie zmrużył oczu. Wpatrzył się w sufit myśląc, co dalej ma zrobić.
Nie pozwoli, aby chłopak trafił do ich organizacji. Nie nadawał się na zabójcę.
A to znaczyło, że zostanie jednym ze służących. Na to tym bardziej się nie
zgodzi. Odwrócił głowę. Mimo, że w sypialni panowała ciemność to dojrzał zarys
młodej twarzy.
Jak się kazało Yoshi był potomkiem jednego z założycieli. Założyciela,
który na swoje nieszczęście spłodził dzieciaka nawet o tym nie wiedząc. Żył w
nieświadomości przez siedemnaście lat. Nie mógł go od tak porwać i zamknąć w
zamku. Chłopak by się stawiał i byłby bity codziennie. Dlatego też wysłali
zabójcę. Miał on rozkochać w sobie nastolatka, by zapatrzony w mężczyznę udał
się tam gdzie jego miejsce. Nie przewidzieli jednak, że ICH plany nie zawsze są
doskonałe.
Iwao wstał tak, by nie wybudzić licealistę. Musi wyjechać i załatwić
kilka spraw. Spraw, które pozwolą chłopakowi żyć. Z dala od broni i śmierci.
Spakował potrzebne rzeczy. Napisał jeszcze kartkę, zostawiając ja na blacie w
kuchni. Prędzej zginie niż da zniszczyć kogoś kogo… Kocha.
***
Minął już tydzień, a Iwao wciąż nie wrócił. Yoshi zaczynał się już
powoli martwić o swojego ukochanego. Przez jego myśli przechodziły różne
scenariusze. Wczorajszej nocy śnił o jego śmierci, a to było chyba najgorsze.
Pocieszał się tym, że Iwao obiecał. A on dotrzymuje obietnic jak nikt inny.
Idąc do szafki, w której miał zostawić swoje książki został pchnięty mocno na
ścianę.
- Gdzie twój ochroniarz, co?- zaszydził
Vivani. On jako jedyny odżył przez nieobecność w szkole nauczyciela matematyki.
Poczuł tą samą swobodę nim pojawił się pan Sawyer. Znów gnębił słabszych, i
niestety, do nich wliczył się Yoshi. Wciąż pamięta jak go upokorzył na oczach
całej klasy. Teraz mu za to zapłaci.
Niedane
było mu odpowiedzieć na pytanie, kiedy silniejszy z chłopaków złapał go za poły
koszulki i podniósł z podłogi. Machnął się i uderzył go z pięści w twarz. Po
korytarzy rozniósł się krzyk pełen cierpienia. Vivani nie mając dość uderzył
słabszego jeszcze raz. Tym razem z nosa Yoshiego trysnęła krew, brudząc nie
tylko ubranie, ale i rękę dręczyciela. Woo złapał się za nos, łkając cicho z
bólu. Opadł na podłogę, gdy został puszczony. I wtedy padł kolejny cios. Został
kapnięty w brzuch. Tak mocno, że do przełyku podeszło mu drugie śniadanie, a
przed oczyma zobaczył mroczki. Cała drużyna futbolowa buchnęła śmiechem na
widok cierpienia piosenkarza.
Yoshi zamknął mocno oczy, błagając, aby już sobie poszli i zostawili go
w spokoju. Nic im przecież nie zrobił. To nie jego wina, że są totalnymi
idiotami jak mówi Iwao! Był przez chwilę zły na mężczyznę. Gdyby nie wybrał się,
Bóg, wie gdzie, to nic by mu nie zrobili. A tak dostał za… Za bycie jego
pupilkiem jak to mówili w szkole. Wstał, słysząc kroki obok w korytarzu.
***
Iwao
jechał z lotniska w swoim białym samochodzie. Nie był głupi i zobaczył ogon jak
tylko skręcił w następną uliczkę. Zresztą śledzili go od kilku dni. Musiał
przez nich kilka razy nagle zmieniać trasę. I przez to w Tokio był dwa dni
później. Musiał się tam udać, bo właśnie tam mieszkał najlepszy haker jakiego
zna. A bez niego chłopak będzie w niebezpieczeństwie póki żyje. Zabił mężczyznę
jak tylko wykonał, co mu kazał. Nie mógł zostawić go przy życiu. Jakby go
namierzyli to siłą wyciągnęliby z niego wszystkie informację. Na jego prywatnej
misji zginęło kilka ludzi. Zabił tych, którzy mu pomagali.
Do
szkoły przyjechał jak gdyby nic. Zaparkował na swoim miejscu na szkolnym
parkingu. Kiedy wysiadał z samochodu, rozglądał się za chłopakiem. Ten akurat z
rodzeństwem wysiadał z autobusu. Zmarszczył brwi, widząc czapeczkę, która
zakrywała pół twarzy. Nie spodobało mu się to. Yoshi jak na złość żegnał się z sistrami
i braćmi dłużej niż zazwyczaj. Zerknął na wyzłacany zegarek na nadgarstku i zaklął
szpetnie pod nosem. Była za pięć ósma, więc musiał iść, nie czekając na niego.
A tak się za nim… Stęsknił? Ruszył do szkoły, przybierając swoją groźną
postawę. Uczniowie witali się z nim, schodząc mu z drogi. Uwielbiał siać
strach!
Pod klasą czekali już wszyscy uczniowie. Największy strach zobaczył w
oczach Vivaniego, gdy ten go zobaczył. Bez słowa otworzył drzwi i wpuścił licealistów.
Na końcu wszedł Yoshi, wlepiając wzrok w podłogę. Iwao nie wytrzymał i złapał
chłopaka za ramie. Odwrócił go w swoją stronę i ściągnął mu czapkę. Aż zacisnął
zęby, kiedy zobaczył siniaka na twarzy swojego głupiego chłopaka.
- Kto ci to zrobił?- zapytał bestialskim
głosem.
- Viavani – szepnął, czując jak spod
powieki wypłynęła mu łza. Nadal go bolała cała twarz. A nos od czasu do czasu
pulsował tępym bólem.
Iwao wpadł do klasy, wyglądając straszniej niż do tej pory. Podszedł do
ławki Vivaniego i kopnął krzesełko, które się odsunęło. Nim chłopak upadł na
podłogę z całych sił uderzył jego twarzą o blat ławki. Po klasie rozniósł się
krzyk licealisty, i dźwięk łamanego nosa. Reszta uczniów podskoczyła w swoich
ławkach. Dziewczyny pisnęły, kładąc dłonie na ustach, patrząc na przedstawienie
z przerażeniem w oczach.
- Powiedz Vivani…- szepnął bezdusznym głosem,
kucając przed nastolatkiem. Ten cicho łkał, a łzy mieszały się z krwią, lecącą
z nosa.- jak bardzo jesteś odporny na ból?- nie czekając na odpowiedź złapał go
za bark, wbijając mocno pace pod kość.- Wiedz, że to dopiero początek.-
zagroził, podnosząc go z podłogi jak szmacianą lalkę.- Im bardziej będziesz
błagał bym przestał tym bardziej będziesz cierpiał.- dodał, ciągnąc go za sobą
z klasy.
Nie wypełni misji, więc nie przejmował się konsekwencjami, jakie go
czekają za zabicie nic niewartego człowieka. Śmiał tknąć JEGO własność. A to
czyn niewybaczalny.
*
**
***
Ło ja cię pierdziu. Się porobiło. No cóż... Iwao naprawdę ma problemy z gniewem, ale dobrze, że odreagowuje w ten sposób niż na Yoshim. Chociaż i tak mało prawdopodobne... W końcu jego własność.
OdpowiedzUsuńZabijać ucznia? Uhm, kiepsko.
Czekałam na ten rozdział długo, ale opłacało się w stu porcentach. Cudowny! Czekam na nexta!
Pozdrawiam ~
Witam,
OdpowiedzUsuńno i się wyjaśniło, Yoshi jest potomkiem założyciela, Vivani no to przeholowałeś, Iwao nie widzi zupełnie Yoshiego w organizacji, a o byciu służącym to nawet nie chce myśleć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia