***
**
*
- Dziś wielki
dzień – przypomniał młody chłopak o długich blond włosach, przez co zawsze
mylono go z dziewczyną. Sięgnął po czarną marynarkę, która wisiała na wieszaku
w szafie. W niej znajdywały się również białe koszule i spodnie, a na jej dnie
stały w równym rzędzie ułożone buty.
- W rzeczy samej
– w odpowiedzi usłyszał bezwzględny głos mężczyzny.
Iwao sięgnął po podawaną marynarkę i włożył
ją na śnieżnobiałą koszulę.
Wierzchnim okryciem ukrył kabury z pistoletami. Odwrócił
się w stronę chłopaka, aby upewnić się, że wygląda perfekcyjnie.
Chłopak skinął głową w odpowiedzi na nieme
pytanie zabójcy.
W dniu, gdy ojciec oszpecił syna, z pokoju i
łazienki zniknęły wszystkie lusterka. Nawet to, które wisiało na szafie. Jego
odbiciem lustrzanym były oczy chłopaka. To on dbał o wygląd mężczyzny. Mężczyzny,
który nie pogodził się ze swoją zniekształconą twarzą. Choć rany zagoiły się
dość szybko to zostały po nich ślady w postaci białych szram. Szram, których
całym swoim zimnym sercem nienawidził. Tak samo jak swojego ojca. Łatwiej było
się pogodzić z tymi na ciele. Je mógł ukryć pod ubraniami. Jak robił to każdego
dnia. Z tymi na twarzy było gorzej. O wiele gorzej.
- Jesteś
najmłodszym członkiem rady od…?- urwał, spoglądając, swoimi niebieskimi oczami,
pytająco na swojego pana. Po chwili wahania podszedł do starszego i poprawił mu
poły marynarki.
Iwao spojrzał na chłopaka zimnym wzrokiem,
lecz nic nie powiedział. Tak bardzo przypominał mu kogoś, o kim powinien
zapomnieć. Westchnął mocno, aczkolwiek jego klatka poruszyła się miarowo. Często
myślał o licealiście, kiedy pieprzył służącego mu chłopaka. Tego zostawiał
samego w łóżku zaraz po tym jak doszedł w nim, nie dbając o jego potrzeby.
Usta nie poznały
smaku innych.
Dłonie nie
zbadały żadnego innego ciało.
A serce stało
się zimniejsze niż wcześniej.
- Twoja
ignorancja przyczyniła się do tego kim teraz jesteś – rzekł bezdusznym głosem,
kpiąc z wiedzy chłopaka.- Jestem pierwszym…- podkreślił.-
dwudziestosześcioletnim członkiem rady, durny chłopaku!- uzupełnił jego wiedzę.
Zostało mu coś z okresu, kiedy udawał nauczyciela. Wcześniej zlekceważyłby
niewiedzę chłopaka, ale po półrocznym stażu w szkole, ciężko było mu oponować
przed dzieleniem się wiedzy, jaką posiadał.
- Eee… No
racja!- odpowiedział speszony, drapiąc się po karku. Jednak po chwili jego
młodziutką twarz ozdobił lekki uśmiech. Pojawiał się zawsze, kiedy słyszał jak
zwraca się do niego zabójca. Jego głos nie był wtedy tak zimny i nieludzki.
Jakby wbrew woli mężczyzny się zmieniał. I tylko on wyłapywał te cieplejsze nutki
w jego barwie.
Zaraz po tym jak wrócił do swojego pokoju,
lekarz i chłopak zadbali o to by jak najszybciej wrócił do zdrowia i pełni sił.
Kiedy tak się stało dziadek Iwao wyraził zgodę na walkę miedzy nimi. Iwao
Sawyer tak jak obiecał ojcu, wyrwał mu serce gołymi rękoma.
Walka zdaniem reszty członków rady była
nierówna, bo…
Po pierwsze:
Iwao był dużo
młodszy od ojca. Tak też był o wiele silniejszy, co udowodnił zadając pierwszy
cios ojcu, a ten padł na ziemie jak długi.
Po drugie:
Szkolili go
najlepsi z najlepszych, czego nie można było powiedzieć o panu Sawyerze.
A po trzecie:
Chęć zemsty
Iwao, przyćmiła mu zdrowy rozsądek. Nie myślał o tym, że ma zamiar odebrać ojcu
życie. Myślał o tym, aby dotrzymać danego słowa i odwzajemnić zadane mu krzywdy.
Jedną z najgorszych
było wpakowanie go w całe te gówno, w którym poznał chłopaka.
Za tą krzywdę
ojciec poniósł największą karę.
A odebranie mu
życia, nie przyniosło mu wytchnienia.
- Idziemy?-
zapytał chłopak, wyrywając zabójcę z myśli.
- Oczywiście –
przytaknął, ruszając do drzwi.
Iwao szedł, jako pierwszy, posyłając
każdemu mijającemu lodowate spojrzenie. Za zabójcą, niczym cień, podążał skulony chłopak. Po za
pokojem musiał wyglądać na posłusznego i uległego. Młodszy otworzył wielkie mahoniowe
drzwi od sali narad, pochylając głowę i przepuszczając swojego pana. Uśmiechnął
się pod nosem, gdy usłyszał kpiące parsknięcie mężczyzny, kiedy ten go mijał.
Na szczęście nikt inny tego nie usłyszał, ani nie zobaczył jego twarzy skrytej
pod długimi blond włosami.
Iwao usiadł na, wcześniej zajmowanym przez
ojca, krześle, a chłopak stanął za nim, posłusznie spuszczając wzrok na lśniące
kafelki.
Po chwili na dużym, biały ekranie pojawiło się
zdjęcie rodziny. Rodziny, którą Iwao znał doskonale. Rodzice, a raczej tylko
matka i rodzeństwo Yoshiego.
- Pojawiły się
małe problemy…- głos zabrał jeden z członków organizacji, patrząc pusto na
najmłodszego przy stole. Oczywiste, że obwiniali go o wszystko.- z powodu zaginięcia
chłopaka.
- Co mamy przez
to rozumieć?- zapytał kolejna osoba lekko zaniepokojonym głosem.
- Po ostatniej
misji do poszukiwań włączyło się również FBI i CSI – przemówił ten sam, co
rozpoczął spotkanie.- Myślałeś, że…- kolejny raz skierował wzrok na Iwao. Nie
podobało mu się, że młody mężczyzna należał do rady, to nie miał nic do
gadania. Organizacja ma swoje prawa i muszą się do nich dostosować. Tak też
zrobił.- rozjebanie dwóch miast przeminie bez jakiejkolwiek reakcji?
Iwao zmrużył groźnie oczy. Jego oszpecone
rysy twarzy nie tylko odbierały mu urody, niegdyś tak perfekcyjnej, ale i dodawały
złowieszczego wyglądu. To właśnie on sprawiał, że nikt nie śmiał się mu
postawić.
- Pragnę
przypomnieć, że nie ja wysłałem cztery tuziny ludzi za jednym zabójcą!- syknął,
posyłając mężczyźnie lodowate spojrzenie. Będąc członkiem rady nie musiał się hamować.
Byli na równi.- Winowajcy szukaj pod ziemią!- dodał po chwili kpiącym głosem.
- Panowie!-
wtrącił się dziadek Iwao, chcąc załagodzić sytuację.- Krzykami nic nie
zdziałamy!
- To co
zamierzasz zrobić?- zapytał wyzywająco pierwszy, odwracając wzrok na starszego Sawyera.
- Jedyne co nam
zostało to…- odezwał się ktoś inny.- pozbycie się ich.
Wszystkie oczy skierowały się na mężczyznę w
wieku szefa organizacji. W sali zapanowała kompletna cisza. Ta trwała bardzo
długi czas, aż w końcu przerwał ją pan Sawyer.
- Iwao?
Nie odpowiedział od razu. Wlepił swój wzrok
w zdjęcie. A dokładnie w uśmiechającego się szesnastolatka, którego...
- Zlikwidować cele –
powiedział ledwo słyszalnym głosem, wstając z krzesełka. Zrobi wszystko, aby
jego chłopak żył. Nawet, jeśli będzie musiał po drodze zabić bliskie mu osoby.
… kochał całym
swym sercem.
OooO
Jest mi dzisiaj źle
bardzo, jest mi bardzo smutno,
Myśli mam zwiędłe,
chore, jak kwiaty na grobie,
Za oknem wisi niebo niby szare płótno.
Nie mogę cię dziś
kochać
i myśleć o tobie.
Między nami jest przepaść, przepaść
niezgłębiona,
I choćbyśmy wykochać po brzeg dusze chcieli,
To wszystko, co nas łączy, jest miłość szalona,
A wszystko, co jest prawdą, na wieki nas dzieli.
Wiem teraz: to jest jasne jak słonce na niebie,
I musi skonać serce pod ciężką żałobą,
Bo nigdy cię nie wezmę na wieczność dla siebie.
Ty nigdy mną nie będziesz, a ja nigdy tobą.***
OooO
Fin.
*
**
***
*** "Zazdrość" - Jan Lechoń
No, hejka!
Tak, tak... Dobrnęliśmy do końca opowiadania. Jak się domyślam, nie wszystkim spodoba się koniec...
Chcę podziękować Wszystkim, którzy komentowali i byli ze mną od początku do końca... Więc... Dziękuje!
Nie spodziewałam się takiego zakończenia! Jestem pod wrażeniem! Opowiadanie idealne. Mogę posunąć się do stwierdzenia, że teraz to one zajmuje czołowe miejsce na mojej liście. A "Ukryta Miłość" jest druga. Cóż... Perfekcja!
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się..... czegoś zupełnie innego.... Ale nie powiem żebym była zawiedziona po prostu myślałam że skończy się... no inaczej
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńopowiadnie jest fantastyczne droga autorko, chciałam komentować rozdział za rozdziałem, ale mnie tak wciągnęło, że tylko przechodziłam na kolejny... ale jak to, jak tak może, a jak Yoshi zareaguje jak się dowie ongym, gdzie jest.... a może napiszesz jakiś dodatek że strony Yoshiego...
teraz zabieram się za opowiadanie na drugim Twoim blogu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej historii, Ivo juz doszedł do siebie, ale jak on może, jak zareaguje Ytoshi jak się o tym dowie, a jak jego rodzeństwo zareagowało, zawsze Yoshi troszczył się o nich...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia